Jeden z miliona 650424, Kazania William Marrion Branham-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JEDEN Z MILIONA
One In A Milion
65-0424
William Marrion Branham
Poselstwo, wyg³oszone przez brata Williama Marriona Branhama w sobotê do po³udnia, 24.
kwietnia 1965 w restauracji Cliftona, Los Angeles, CA, USA. Podjêto wszelkie wysi³ki, by
dok³adnie przenieœæ mówione Poselstwo z nagrañ na taœmach magnetofonowych do postaci
drukowanej. Podczas t³umaczenia i korekty korzystano równie¿ z najnowszej
wydrukowanej wersji oraz z nagrañ na CD w oryginalnym jêzyku angielskim. Niniejszym
zosta³o opublikowane w pe³nym brzmieniu.
Wydrukowanie tej ksi¹¿ki umo¿liwi³y dobrowolne ofiary wierz¹cych, którzy umi³owali
Jego S³awne Przyjœcie i to Poselstwo. Przet³umaczono i opublikowano w latach 2004 - 2005.
Wszelkie zamówienia nale¿y kierowaæ na adres:
MÓWIONE S£OWO
GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ
Komórka: + 420 775 225542
E-mail: w.krzok@volny.cz
ICQ: 318702578 SKYPE: wkrzok
2
MÓWIONE S£OWO
Jeden z miliona
1
Dziêkujê ci, bracie Shakarian. Dzieñ dobry, przyjaciele. Z
pewnoœci¹ jest dobrze byæ tutaj w Los Angeles znowu tego poranka,
przed t¹ wielk¹ konferencj¹ i zbli¿aj¹cym siê zgromadzeniem w tym
nadchodz¹cym tygodniu, które odbêdzie siê tam w hotelu Embassy.
Spodziewam siê, ¿e was tam wszystkich zobaczê. I wszyscy jesteœmy
w wielkim oczekiwaniu, by spotkaæ siê z naszym Panem Jezusem i
zobaczyæ Go. On przyobieca³, ¿e gdziekolwiek dwaj lub trzej
zgromadz¹ siê wspólnie, tam On bêdzie obecny.
2
Jestem pewien, ¿e spotka³em siê z Nim dzisiaj rano, kiedy szed³em
tutaj po schodach do tego audytorium, kiedy wszyscy ci s³uchacze s¹
w wielkim oczekiwaniu, czekaj¹c na œniadanie i us³ugê. Jest dobre
byæ razem z wami zgromadzonymi tutaj. A do was s³uchacze radiowi:
jest tu tak wielu s³uchaczy, ¿e musia³em zejœæ tam na dó³; na ni¿sze
piêtro i przemawiaæ do wielu. Widzia³em tak wiele próœb, k³opotów z
sercem i innych dolegliwoœci w ich cia³ach, i my jesteœmy teraz tutaj,
by modliæ siê o chorych i cierpi¹cych.
3
W³aœnie kiedy wyszed³em po schodach do góry... Patrzê siê teraz
na starszego pana. On podszed³ do mnie i powiedzia³: „Bracie
Branham, lata temu…” On powiedzia³, ¿e mia³ tak powa¿ne k³opoty
z sercem, ¿e on – oni myœleli, ¿e umrze. Modli³em siê o niego, a ³aska
Bo¿a uleczy³a go. I on jest tutaj dzisiaj rano w wieku niemal
osiemdziesiêciu lat i cieszy siê po prostu. I to sprawia w nas, ¿e siê na
nowo mo¿emy czegoœ uchwyciæ.
4
A zatem, na pewno doceniam sobie modlitwy ludzi s³uchaj¹cych
radia, jak równie¿ s³uchaczy tutaj. Kiedy opuszczê to zgromadzenie,
pojadê do Europy, potem na po³udnie, do Afryki, gdzie odbêd¹ siê
nabo¿eñstwa. I jadê tam na podstawie wizji, wiêc jestem pewien, ¿e
tam odbêd¹ siê wspania³e nabo¿eñstwa. Czujê to ju¿ od lat, i¿ Pan
chcia³, ¿ebym tam powróci³. Taka skromna, pokorna us³uga, któr¹ On
mi da³ – ja myœlê, ¿e On jeszcze nie zakoñczy³ tej us³ugi w tym kraju.
Wydawa³o siê, ¿e mo¿e jest tam gdzieœ jakaœ dusza, któr¹ móg³bym
z³owiæ sieci¹ Ewangelii – t¹, któr¹ On mi da³, bym ³owi³ ludzi –
poprzez Boskie uzdrawianie i modlenie siê o chorych. I ja oczywiœcie
proszê o wasze modlitwy, zarówno was ludzi tutaj i was s³uchaczy
przy odbiornikach radiowych.
5
Nie mam teraz wiele czasu, biorê po prostu tekst i g³oszê; który
jak siê spodziewam zajmie mi kilka minut czasu tutaj w tym
audytorium, ale mówiê teraz do was kilka chwil, abyœmy siê
zapoznali. A do was ludzi w ca³ym kraju: mam w planie, ¿eby od razu
modliæ siê o s³uchaczy radia i o was tutaj równie¿. Oczywiœcie, cieszê
siê, ¿e pozna³em tych wszystkich zacnych nowych przyjació³, których
JEDEN Z MILIONA
3
nigdy przedtem nie spotka³em, a z którymi zapozna³em siê
dzisiejszego poranka.
6
Mieliœmy naprawdê wspania³e chwile podczas zgromadzeñ w
ró¿nych miejscowoœciach. Ju¿ tak du¿o nie wyje¿d¿am. Jestem tak
zajêty. My – jeŸdzimy po prostu bardzo czêsto miêdzy Jeffersonville
w Indianie a Tucson w Arizonie, gdzie przeprowadziliœmy siê kilka
lat temu zgodnie z wizj¹ Pana, który nas tam pos³a³, mimo ¿e
wówczas nie wiedzia³em, gdzie pójdê. I wielu z was tutaj z Clifton,
mówi³em do was krótko przedtem, nim odjecha³em, na nabo¿eñstwie
w Phoenix – o tej wizji, która przysz³a, widzia³em w niej siedmiu
anio³ów w grupie.
7
A do was s³uchaczy radiowych – ja wiem, ¿e mo¿e wielu z was nie
jest w pe³nej Ewangelii i to mo¿e wydaje siê wam trochê tajemnicze.
I dla mnie by³oby tak samo, ale istnieje coœ... Ka¿dy, kto potrafi
wyjaœniæ wszystko – ty nie musisz ju¿ przyjmowaæ tego wiar¹. S¹
rzeczy, których nie potrafimy wyjaœniæ, ale musimy je przyj¹æ wiar¹.
My nie potrafimy wyjaœniæ Boga. Nikt nie potrafi wyjaœniæ Boga. On
jest suwerenny, On jest wielki i potê¿ny. My to po prostu
przyjmujemy, dlatego ¿e wiemy, i¿ On istnieje. I potem, jeœli to
przyjmujemy nasz¹ wiar¹, On przynosi nam odpowiedŸ – chrzest
Duchem Œwiêtym.
8
O tym w³aœnie mam zamiar przemawiaæ do was tutaj przez kilka
chwil – o „Bo¿ej Drodze wzglêdnie o Miejscu oddawania czci”. A
jedynym miejscem, w którym Go mo¿ecie uwielbiaæ, jedynym
miejscem, w którym On mo¿e spotkaæ siê z wami, jest... Istnieje jeden
koœció³, jedno miejsce, jeden naród, w którym Bóg spotyka siê z
ludŸmi. Mam nadziejê, ¿e Pan pob³ogos³awi to poselstwo w waszych
sercach tutaj.
9
Kiedy jecha³em teraz do Tucson, by³o to dziwne – te wizje, które
mówi³em do was w Imieniu Pañskim – ani jedna z nich, na ile sobie
przypominam – zapytajcie kogokolwiek innego, jeœli potrafi¹ sobie to
przypomnieæ choæ w jednym przypadku – cokolwiek On powiedzia³,
by³o zawsze Prawd¹. Zawsze dzieje siê to dok³adnie tak, jak On
mówi.
10
I On powinien, wed³ug Pisma Œwiêtego, powróciæ do nas w dniach
ostatecznych w takim rodzaju us³ugi. To nast¹pi po chrzcie Duchem
Œwiêtym i mówieniu jêzykami i Boskim uzdrawianiu, i po tym
podobnych sprawach. Ukoronowaniem Zielonoœwi¹tkowego poselstwa
jest w³aœnie to, co g³osimy dzisiaj. Ta us³uga Chrystusa, to jest On
sam, ucieleœniony wœród Swego ludu z dok³adnie takimi samymi
sprawami, które On uczyni³, kiedy by³ tutaj na ziemi; w Jego Ciele –
Oblubienicy, która jest Jego czêœci¹, czyni¹c te same rzeczy, jako M¹¿
i ¯ona albo Król i Królowa, tu¿ przed uroczystoœci¹ œlubn¹.
11
W tym tygodniu, jeœli to bêdzie wol¹ Pañsk¹, chcia³bym
4
MÓWIONE S£OWO
przemawiaæ coœ o tym na naszej ewangelizacji tutaj w hotelu
Embassy i zapoznacie siê trochê z moim pokornym sposobem
przedk³adania tego. W tym czasie i godzinie, w której ¿yjemy, je¿eli
cz³owiek nie wie, któr¹ drog¹ ma siê udaæ, nie wie, gdzie ma iœæ, co
ma czyniæ albo gdzie siê udaæ – wtedy ju¿ wiêcej nie chodzicie we
wierze; wy tylko coœ s¹dzicie, domyœlacie siê czegoœ. A „przypuszczaæ
coœ”, to „postêpowanie bez oficjalnego autorytetu”. Zatem, jeœli nie
mamy rzeczywistego oficjalnego autorytetu, by wiedzieæ, co
powiedzia³ Bóg – co bêdzie dziaæ siê w tej godzinie, to jak w ogóle
stawimy czo³o tej godzinie? I my musimy stawiæ temu czo³o, wiedz¹c
dziêki wierze w Jego S³owo o tych rzeczach, które powinny wydarzyæ
siê obecnie; i w jakim stanie znajduje siê naród, w jakim stanie s¹
ludzie, koœció³ i tak dalej.
12
Musimy to poznaæ i potem wiedzieæ, w jaki sposób wyjœæ, by
stawiæ temu czo³o. Je¿eli nie wiecie, w jaki sposób to czyniæ,
postêpujecie po prostu na chybi³ trafi³, jak to dawniej okreœlaliœmy;
podskakujecie po prostu maj¹c nadziejê, ¿e to bêdzie tutaj,
spodziewacie siê tego i tamtego i „czy tak siê stanie”. Ale Bóg nie
chce, abyœmy to czynili w ten sposób. On chce, byœmy wiedzieli, co
powiedzia³ o tym dniu, a potem przyjêli to przez wiarê, dlatego i¿ On
powiedzia³, ¿e tak bêdzie siê to dziaæ. Potem wiemy, ¿e jesteœcie
Prawd¹, poniewa¿ nie macie s³ów jakiegoœ cz³owieka do tego; wy
macie Jego S³owo, mówi¹ce o tym, co musimy czyniæ. Mamy nadziejê,
¿e nasz Niebiañski Ojciec udzieli nam tego w tym tygodniu.
13
Wybaczcie mi, ¿e przerwa³em to, o czym mówi³em przed chwil¹ –
o przybyciu do Tucson. Myœla³em sobie, ¿e to jest koniec mojego
¿ycia. Myœlê, ¿e nikt nie potrafi³by kiedykolwiek znieœæ ten wstrz¹s
na skutek tego, co wydarzy³o siê w wizji, która mia³a miejsce tamtego
poranka o oko³o dziesi¹tej u mnie w domu, a potem móg³by jeszcze
¿yæ. Patrzcie, przyjecha³em do Tuscon i czyni³em przygotowania z
moim synem, ¿eby moja ¿ona i dzieci mog³y przyjechaæ razem z nim,
skoro ja odjecha³em, dlatego i¿ myœla³em, ¿e to jest mój koniec. I ja –
w Phoenix powiedzia³em wam przedtem na zgromadzeniach
dok³adnie, zanim siê to wydarzy³o, jak siê to wydarzy.
14
Otó¿, kilka miesiêcy potem by³em pewnego poranka tam w Sabino
Canyon, który znajduje siê trochê na pó³noc od Tucson. By³em tam w
górach, by siê modliæ. I kiedy siê modli³em, podnios³em moj¹ rêkê do
góry i powiedzia³em: „Ojcze, proszê Ciebie, abyœ mi w jakiœ sposób
pomóg³, doda³ si³y na ten czas, w jakim siê teraz ockn¹³em. I jeœli
moja praca jest tutaj na ziemi zakoñczona, to muszê odejœæ do Ciebie.
Nie chodzi o to, ¿e ¿a³ujê, i¿ tutaj przyszed³em, wiem bowiem, ¿e Ty
zatroszczysz siê o moj¹ rodzinê. I proszê teraz o si³ê na t¹ godzinê”. I
coœ uderzy³o w moj¹ rêkê.
JEDEN Z MILIONA
5
15
Nu¿e, to, co teraz powiedzia³em, wydaje siê mo¿e trochê dziwne
dla was s³uchaczy radia, ale jest to prawd¹. A Bóg jest moim Sêdzi¹.
16
Popatrzy³em na moj¹ rêkê, a w niej by³ miecz, który mia³ os³onê
nad rêkojeœci¹. Jego rêkojeœæ by³a zrobiona z pere³, wygl¹da³a jak coœ
w rodzaju z³otej ochrony rêki. A jego ostrze wygl¹da³o raczej jak coœ
lœni¹cego, o, jak chrom lub coœ po³yskuj¹cego w s³oñcu.
17
Otó¿, by³o oko³o dziesi¹tej lub jedenastej dopo³udnia – by³em
wysoko na szczycie góry. Mo¿ecie sobie wyobraziæ, jak siê cz³owiek
czu³ (a czu³em, ¿e jestem przy zdrowych zmys³ach), stoj¹c tam z
mieczem – z nik¹d – trzymaj¹c go w swojej rêce, a na odleg³oœæ wielu
mil nie by³o cz³owieka. Czu³em go w rêce, chwyci³em go mocniej i
machn¹³em nim tam i z powrotem; i wiecie – by³ to miecz.
18
Spojrza³em woko³o. Powiedzia³em: „Dobrze, jak mog³o siê to w
ogóle staæ. Tutaj – ja stojê w³aœnie tutaj i nie ma nikogo wiêcej na
mile daleko, a sk¹d on siê wzi¹³?” Powiedzia³em: „Otó¿, ja – ja s¹dzê,
¿e chyba to by³ – to by³ Pan mówi¹cy mi, ¿e mój czas na ziemi jest u
kresu”.
A G³os powiedzia³: „To jest Miecz Pana”.
19
I ja pomyœla³em: „W porz¹dku, miecz, zatem jest to jak miecz
króla dla ksiêcia”. Wy wiecie, jak oni postêpowali w Anglii i na
innych miejscach. Pomyœla³em: „Tym w³aœnie jest – dla rycerza”. I
pomyœla³em: „W porz¹dku, mo¿e powinienem wk³adaæ rêce na ludzi,
albo…” Mia³em wszelkiego rodzaju... Umys³ cz³owieka mo¿e byæ
ca³kiem pom¹cony, jak wiecie. Wy tego nie wiecie? Nasze umys³y s¹
ograniczone; Jego jest nieograniczony. Wiêc kiedy tam by³em, on...
Potem znik³ z mojej rêki i nie wiem, gdzie siê podzia³, po prostu znik³.
Patrzcie, gdyby cz³owiek nie rozumia³ trochê duchowych spraw, to by
z tego zwariowa³. Sta³by tam, zastanawiaj¹c siê, co siê sta³o.
20
I On powiedzia³: „Ta wizja nie przedstawia twojego koñca. Ona
przedstawia twoj¹ us³ugê. Tym mieczem jest S³owo. Siedem Pieczêci
bêdzie otwarte – ich tajemnice…”
21
A dwa tygodnie po tym albo dwa miesi¹ce póŸniej, by³em na tej
górze z grupk¹ przyjació³, kiedy siê to wydarzy³o. Siedem Anio³ów –
widzia³em ich w³aœnie tak wyraŸnie, jak wy stoicie tutaj, zst¹pi³o ze
œwistem z niebios. Ska³y w górach potoczy³y siê na dó³ po zboczach,
a ludzie stoj¹cy tam krzyczeli, wiecie, i kurz unosi³ siê wszêdzie. A
kiedy siê to sta³o, On powiedzia³: „Powróæ do swojego domu. Otó¿,
ka¿dy anio³ bêdzie jedn¹ z tych pieczêci – z tych Siedmiu Pieczêci”.
22
W ka¿dym wypadku jest to na taœmie. A ksi¹¿ka wyjdzie ju¿
niebawem, obecnie jest korygowana pod wzglêdem gramatycznym.
Jak wiecie, moja gramatyka nie jest zbyt dobra i ludzie by nie mogli...
Wy po prostu musicie byæ ludŸmi, którzy mnie mi³uj¹ i wiedz¹, jak
rozumieæ mnie i moj¹ gramatykê. Lecz pewien teolog poprawia mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]