Jestem w więzieniu, Świadectwa

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ja, który byłem na samym dnie, powstałem i pragnę złożyć wiadectwo, o sile modlitwy wstawienniczej. Otrzymałem od Boga dwa życia. Moje pierwsze życie, do trzydziestego roku życia, było przeważnie pogoniš za tym, co kocha ciało. Za tym, co jest wygodne, osišgalne zmysłami. Bóg był dla mnie kim nierzeczywistym. Byłem tzw. wierzšcym niepraktykujšcym. Gdyby nie moja mama, która wprost wyganiała mnie na niedzielnš Mszę w., to do kocioła nie uczęszczałbym wcale, a i tak chodziłem tylko na kazania, bo byłem z nich przez mamę odpytywany. Papierosy, alkohol, koledzy, imprezy, czyli używanie życia na całego pochłaniało cały mój czas. Bywało często tak, że przez kilka dni przebywałem poza domem. Nie docierały do mnie żadne proby mojej matki. Uważałem, że wiem, co robię. Tak mijały lata. Ożeniłem się, pojawiły się dzieci, ale trybu życia nie zmieniłem. Dom traktowałem jak miejsce do nabierania sił do kolejnej balangi. Używanie życia na całego pochłaniało większoć mojego czasu. I nie robiły na mnie wrażenia proby i płacz żony, matki i dzieci. Staczałem się, a koledzy i wódka zawsze byli na pierwszym miejscu. Potem dochodziło do takich sytuacji, że pijany zasypiałem gdzie popadło, na klatce przed blokiem, pod mietnikiem. Moja mama codziennie modliła się o moje nawrócenie. Przyszedł rok 1989 - zabiłem człowieka. Znalazłem się w więzieniu. Szok, rozpacz, tragedia. Nie widziałem dla siebie celu i sensu życia. Otrzewiałem w tym swoim tragicznym położeniu. Fatalna beznadzieja. Byłem tak przybity, że próbowałem popełnić samobójstwo. Nie wiem, co byłoby ze mnš, gdyby nie moja mama, która przywiozła mi do więzienia Dzienniczek w. Faustyny i różaniec. Wzišłem, by nie robić przykroci mojej mamie, bo ze łzami w oczach, wcišż powtarzała, że Bóg mnie kocha. Takie słowa wywołały we mnie bunt. Nieprawda, gdyby mnie kochał, nie dopuciłby do tego, co się stało... Tak mniej więcej mylałem. Mijały dni, a we mnie potęgował się gniew na wszystko i na wszystkich. Pewnego dnia zobaczyłem na półce ksišżkę, którš dostałem od mamy. Bezwiednie sięgnšłem po niš i... to, co nastšpiło potem, było jak trzęsienie ziemi. Nie czytałem Dzienniczka, ale go pochłaniałem, dzień i noc. Czytałem i łkałem. Płakałem ze wzruszenia, że Jezus kocha nawet mnie, pomimo zbrodni, której dokonałem. Boże, Ty jeste tak blisko mnie - mordercy? Nie da się opisać w kilku słowach, co wtedy przeżywałem. Powoli, krok za kroczkiem zaczšł mnie Jezus uczyć zaufania do siebie. Przypominał słowa dawno zapomnianego pacierza, zachęcił do odmawiania różańca. Piękny to był czas. Majšc trzydzieci lat, narodziłem się na nowo. Dzisiaj minęło już czternacie lat mojego życia z Jezusem Miłosiernym. Nadal przebywam w więzieniu, ale teraz czuję, że żyję. Nauczył mnie Jezus tylu rzeczy, że moja wdzięcznoć do Niego nie zna granic. Nauczył mnie Jezus dawać umiech, i cieszyć się z każdego dnia mnie darowanego. Odmieniło się moje kamienne serce. Nauczył mnie, mój kochany Jezus, miłoci, bezinteresownej miłoci. Otrzymałem od Jezusa taki pokój serca, takie cudowne stany uniesień, szczęcia, że gdyby trwały bez przerwy, nie wytrzymałbym tego. Człowiek czuje się tak szczęliwy, że chciałby krzyczeć w twarz całemu wiatu - patrzcie, Jezus mnie kocha i ja Go kocham. Po tylu latach dopiero zrozumiałem i odczułem na sobie, że tęsknota za Jezusem przewyższa wszystko, czego można pragnšć na tym wiecie. Chociaż im bardziej ufałem Jezusowi, to tym bardziej wiat ze swojš nienawiciš, niedowierzaniem, pokusami, oszczerstwami mnie atakował. Jednak całe to zło odbijało i odbija się ode mnie, a jeżeli już co przebije się przez mój pancerz, to przyjmuję to z umiechem, jako dowiadczenie mnie, mojej miłoci i zaraz wracam do równowagi. A jak zakochałem się w Maryi! Ta moja Mama pozwala mi przychodzić do siebie w pieszej pielgrzymce na Jasnš Górę. Byłem już u Niej trzy razy. Jej cudowny medalik noszę cały czas na piersiach. Jestem rycerzem Niepokalanej, wolontariuszem Miłosierdzia Bożego (Stowarzyszenie "Faustinum"). Bardzo, bardzo dużo łask otrzymałem od kochanego Boga. Ja, który tak Go kiedy obrażałem. Mam na przykład kilkoro wspaniałych przyjaciół, z którymi od kilku lat koresponduję. Tak oto moja mama wymodliła moje nawrócenie. Na przepustki wychodzę albo do niej, albo na moje koncerty, które daję w kociołach. Dobry Jezus pozwala mi też dawać wiadectwo wiary w czasie rekolekcji w różnych kociołach. I tak, paradoksalnie, będšc w więzieniu, czuję się wolny! Ryszard [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl