Jeaniene Frost - Nocna łowczyni 3 - twarzą w twarz ze śmiercią,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Twarzą w twarzze śmierciąNocna Łowczyni 3Jeaniene FrostTłumaczenierainee (www.chomikuj.pl/rainee)2Mojemu mężowi,za akceptowanie bez oceniania,bezwarunkową miłość,śmiech zamiast gniewu,i myślenie przede wszystkim o innych.Jestem prawdziwą szczęściarą.3ROZDZIAŁ PIERWSZYMężczyzna uśmiechnął się, a ja pozwoliłam spojrzeniu błądzić po jego twarzy.Jego oczy były w cudownym, chabrowym odcieniu. Ich kolor przypomniał mi teu psów husky, tylko że osoba przede mną w żadnym razie nie była zwierzęciem.Oczywiście, człowiekiem też nie.- Muszę już iść, Nick - powiedziałam. – Dzięki za drinki.Pogładził delikatnie moje ramię.- Napij się jeszcze jednego. Pozwól mi jeszcze chwilę podziwiać twoją pięknątwarz.Zdusiłam prychnięcie. Czyż nie lubił pochlebiać? Lecz skoro tak bardzo podobałamu się moja twarz, nie powinien wbijać wzroku w mój dekolt.- W porządku. Barman…- Niech zgadnę. – Z przeciwnej strony baru dobiegł mnie donośny głos, a na nieznajomejtwarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Gin z tonikiem, prawda Żniwiarzu?O żesz.Nick zamarł, a po chwili zrobił coś, czego się obawiałam. Uciekł.- Kod czerwony! – warknęłam rzucając się za znikającą postacią. Ubrani na czarnoi potężnie uzbrojeni mężczyźni pobiegli w stronę baru, odpychając ludzi na boki.Kiedy za nim biegłam, Nick zaczął rzucać we mnie ludźmi. Krzyczące i wymachująceramionami ciała uderzały we mnie sprawiając, że moje próby złapania ichi wyrzucenia noży w stronę Nicka były niemal niemożliwe. Jedno z ostrzy wbiłosię w jego pierś, lecz było zbyt daleko od jego serca, żeby wyrządzić jakiekolwiekszkody. Wciąż jednak, nie mogłam pozwolić, by ludzie ci padali na podłogę jakjakieś śmieci. Nick mógł tak myśleć o śmiertelnych. Ja - nie.Mój oddział rozprzestrzenił się po barze, pilnując wszystkich wyjść i starając sięodpędzić spanikowanych ludzi z drogi.Nick dotarł do końca pomieszczenia i szalonym wzrokiem rozejrzał się wokółsiebie. Jego oczy spojrzały na mnie, gdy zbliżałam się do niego, a moi ludzie celowalido niego ze swoich Magnum.- Jesteś otoczony – stwierdziłam fakt. – Nie wkurzaj mnie. Bo kiedy wpadnęw gniew, nie będziesz już myślał, że jestem ładna. Puść dziewczyny.W uścisku miał dwie młode kobiety, z których każdej zaciskał dłoń na gardle.Widząc przerażenie w oczach dziewczyn poczułam falę ogarniającej mnie wściekłości.Tylko tchórze chowają się za zakładnikami. Albo mordercy - jak Nick.- Gdy wyjdę, one przeżyją – syknął Nick. W jego głosie nie było już nawet śladuromantyczności. – Powinienem był się domyśleć. Twoja skóra jest zbyt doskonała,by była czysto ludzka, nawet jeśli twoje włosy nie są rude, a oczy szare.4- Kolorowe soczewki. Nowoczesna technologia to prawdziwa suka.Bladoniebieskie oczy Nicka zapłonęły wampirzą zielenią, a z jego ust wysunęłysię kły.- To był wypadek - krzyknął. – Nie chciałem jej zabić. Po prostu wziąłem za dużo!Wypadek? Chyba jaja sobie robił.- Ostrzegłoby cię coraz wolniejsze bicie jej serca - odparłam. – Nie wciskaj mi więckitu z wypadkiem. Żyję z wampirem, a jemu nawet raz nie zdarzyło się takie„Upss”.Jeśli to możliwe, Nick jeszcze bardziej zbladł.- A skoro ty tutaj jesteś…- Właśnie, koleś.Akcent był angielski, a ton głosu - zabójczy. Poczułam na plecach falę mocy,gdy moi ludzie przesunęli się, by przepuścić Bonesa – wampira, któremu najbardziejufałam… i kochałam.Nick nie spojrzał na niego, na co w duchu liczyłam. Nie, nawet na chwilę nieoderwał ode mnie wzroku. Nagle wyrwał z siebie sztylet i wbił go w pierś jednejz dziewczyn, a następnie rzucił ją na mnie. Instynktownie starałam się złapać ją,nim upadła.- Pomóż jej! – krzyknęłam do Bonesa, który rzucił się na Nicka. Z taką raną, jeśliBones by jej nie uleczył, pozostało jej jedynie kilka sekund życia.Usłyszałam jeszcze, jak Bones przeklął pod nosem, lecz zawrócił i ukląkł przydziewczynie. Rzuciłam się za Nickiem, sama klnąc jak szewc. Rozległy się strzały,jednak zaledwie kilka. Biorąc pod uwagę tłum ludzi w barze usiłujących dostać siędo drzwi oraz Nicka trzymającego drugą z dziewczyn jak tarczę, mój zespół niemógł tak po prostu otworzyć ognia. Nick wiedział o tym równie dobrze jak ja.Nick, wbrew zasadom grawitacji, wyskoczył w powietrze ponad głowami klientów,rzucając dziewczyną w jednego z moich ludzi. Bezsilny żołnierz złapałdziewczynę i upadł na plecy, gdy Nick zanurkował i chwycił jego broń.Rzuciłam jeszcze trzy ostrza, lecz przy tylu przepychających się ludziach niepotrafiłam dobrze wycelować. Nick krzyknął, kiedy jeden z noży utknął muw plecach, tuż obok serca. W następnej chwili odwrócił się i strzelił do mnie.W ułamku sekundy dotarło do mnie, że jeżeli się uchylę, kule trafią w ludzi obokmnie. Nie byli pół-wampirami, jak ja, więc pociski pewnie by ich zabiły. Zebrałamsię w sobie… i w następnej sekundzie ktoś błyskawicznie mnie odwrócił. Czołemuderzyłam w pierś Bonesa i poczułam, jak jego ciałem wstrząsają wibracje odtrzech uderzeń. Kule, które przeznaczone były dla mnie.Bones puścił mnie. Natychmiast obrócił się i błyskawicznie ruszył na Nicka, którypróbował chwycić kolejnego zakładnika. Nie udało mu się. Bones wpadł naniego z taką siłą, że obaj przebili się przez ścianę.Przeskakując nad ludźmi rzuciłam się w ich kierunku, i zobaczyłam jak Bonesprzekręca sztylet w sercu Nicka.5Rozluźniłam się. Przecięcie serca srebrem oznaczało dla Nicka koniec przedstawienia…jak i dla każdego innego wampira.Bones dla pewności przekręcił nóż jeszcze raz, po czym wyrwał go z piersi Nickai przesunął na mnie swoje płonące spojrzenie.- Krwawisz – powiedział, a na jego twarzy pojawiło się zmartwienie.Dotknęłam policzka. Poczułam ranę w miejscu, gdzie czyjś pasek lub but, lubcokolwiek innego trafiło mnie, gdy starając się mnie spowolnić Nick rzucał miludzi pod nogi.- Postrzelono cię, a ty się martwisz o zadrapanie na mojej twarzy?Bones podszedł do mnie i musnął mój policzek.- Ja się leczę natychmiast, słonko. Ty – nie.Wiedziałam, że to co mówił było prawdą. Jednak nie mogłam się powstrzymać,by nie pogładzić go po plecach. Chciałam osobiście się przekonać, że jego skórabyła gładka, bez krwawych ran po kulach.- Skoro o tym mowa, jest tutaj mnóstwo ludzi, których musisz uleczyć. Potemmożesz zająć się moim zadrapaniem.Bones zignorował moje słowa. Przeciągnął kciukiem po jednym z kłów, po czymprzesunął nim po mojej ranie, a następnie przytknął go do moich ust.- Dla mnie zawsze jesteś pierwsza, Kotek.Nikt inny mnie tak nie nazywał. Dla mojej matki byłam Catherine. Ludzie z jednostkinazywali mnie Cat. A w świecie nieumarłych byłam znana jako CzerwonyŻniwiarz.Zlizałam krew z jego palca. Wiedziałam, że spieranie się z nim nie miało sensu.Poza tym, nie mogłam nic poradzić na to, że czułam do niego to samo.- W porządku – powiedziałam czując, jak piekący ból znika z mojej twarzy. - Zabierajmysię stąd.Dziewczyna, którą Nick rzucił na jednego z moich ludzi, leżała niedaleko nas.Bones spojrzał na nią swoim hipnotycznym wzrokiem, dostrzegł, że nie była rannai ruszył dalej.- To… On nie jest… - zaczęła paplać, widząc jego płonące oczy i wystające kły.Poklepałam ją po ramieniu.- Nie martw się. Za dziesięć minut nie będziesz niczego pamiętać.- A-ale co…?Zignorowałam resztę jej jąkania i zaczęłam sprawdzać, co z innymi. Wydawałosię, że poza Nickiem nikt nie zginął. Dzięki Bogu. Bones uleczył drugą dziewczynę,która była zakładniczką. Teraz jedyną rzeczą na jej piersi była rozmazanakrew i rozdarcie w koszuli, gdzie przebił ją mój sztylet. Mieliśmy szczęście.- Jakie szkody? - spytałam Coopera, który stał przy jednym z klientów. Facet nieodrywał ode mnie wzroku.- Nieźle, Dowódco. Wiele złamań, otarć, kontuzji. To, co zwykle.6Patrzyłam, jak Bones chodził wśród rannych i zmuszał tych w poważniejszymstanie, by przełknęli kilka kropel jego krwi. Do uleczania się nie było nic lepszegoniż wampirza krew.- Kolejny czerwony kod, querida – zauważył jeden z moich kapitanów, Juan.Wskazał na wampira-krzykacza, który nas wydał, a którego po drugiej stroniebaru przytrzymywał Dave, mój drugi kapitan. Dave był ghulem, co znaczyło, żepotrafił sobie poradzić ze schwytaniem wyrywającego się wampira. Żaden z ludziw oddziale by tego nie dokonał.Skinęłam twierdząco.- Niestety.Juan westchnął.- To trzeci raz z rzędu. Niezbyt ci wychodzi ten kamuflaż, pomimo innego koloruoczu i włosów.Nie mówił mi niczego, czego już nie wiedziałam. Dostrzegłam spojrzenie Bonesa.Cała jego twarz wręcz krzyczała: „a nie mówiłem”.W ciągu ostatnich miesięcy sprawy stały się bardziej niebezpieczne. Zbyt wieluw nieumarłym świecie wiedziało, że jest pół-wampir, który na nich poluje. Wiedzielijuż czego szukać.Wbiłam wzrok w schwytanego wampira.- Dzięki za wydanie mnie.- Chciałem tylko kupić ci drinka - rzucił. – Nie byłem nawet pewien czy to ty, jednaktwoja skóra… Jest zbyt doskonała, by była ludzka. I bez znaczenia jest to, żeoddychasz. Poza tym jesteś ruda – zobaczyłem to, gdy uniosłaś ramię. Ślad włosów,który zobaczyłem nie był koloru blond.Z niedowierzaniem uniosłam ramię i dokładnie przyjrzałam się wydepilowanemułukowi. Teraz słyszałam już wszystko.Dave również spojrzał na moją skórę.- Facet ma rację. Kto by pomyślał, że ktokolwiek będzie oglądał twoje pachy?Rzeczywiście, kto? Z frustracją przesunęłam dłonią po moich rozjaśnionychwłosach. Nie miałam już do dyspozycji żadnych kolorów. Byłam już brunetkąi szatynką, by poderwać i załatwić mój cel, a do tego nosiłam wielokolorowesoczewki. Ostatnio jednak nawet to nie pomagało.- Juan, potrzymaj – powiedziałam do Juana, podając mu noże. Mrugnęłam kilkarazy i wyciągnęłam soczewki z oczu. Ach, co za ulga! Cały wieczór mnie wkurzały.- Pokaż mi je – odezwał się nagle wampir. – Słyszałem o nich… Ale możesz mi jepokazać?Dave zacieśnił uścisk.- Ona nie jest dziwadłem na festynie.- Nie ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]