Jennifer Taylor - Dobra rada, ● Harlequin Medical(2)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jennifer Taylor
Dobra rada
Tytuł oryginału: Marrying The Runaway Bride
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dalverston, grudzień
Zatopiona w myślach siedziała na ławce przed koś-
ciołem, jakby nieświadoma lodowatych podmuchów
wiatru płynących z pobliskich wzgórz. Archie Carew
podszedł do niej i przystanął. Wiedział, że nie powi-
nien się mieszać do cudzych spraw, a jednak nie po-
trafił odejść.
Pod wpływem impulsu postanowił się zatrzymać
w Dalverston, tętniącym życiem miasteczku targo-
wym na granicy Lancashire i Cumbrii. Powrót do
Londynu z rodzinnego domu w Szkocji zajmował mu
zawsze dużo czasu, ale teraz, gdy wszyscy tłumnie
ruszyli na świąteczne zakupy, jazda stała się wręcz
niemożliwa. Nie mógł znieść myśli, że w tych warun-
kach będzie tkwił uwięziony w samochodzie, więc
zjechał z autostrady, by zanocować w hotelu. Po wnie-
sieniu bagażu do pokoju wyszedł się przejść i właśnie
wtedy ją zobaczył.
Aż westchnął na widok wyrazu jej twarzy. Wie-
dział, co czuje osoba doprowadzona do takiej despera-
cji: przez ostatnie półtora roku sam przeżywał kosz-
mar. Wielokrotnie się zastanawiał, czy zdoła go prze-
trwać. Rzucił się w wir pracy, w nadziei, że to zagłuszy
ból, lecz przez cały czas miał świadomość, że w jakimś
momencie ten ból i tak nieuchronnie wróci.
Przez ostatnie trzy tygodnie usiłował rozwiązać
wiele problemów, jakie się pojawiły po śmierci brata.
Nie miał pojęcia, że sytuacja wygląda aż tak źle. Bę-
dzie musiał podjąć zdecydowane kroki, by wszystko
wróciło do normy. Tym samym zdawał sobie sprawę,
że musi wprowadzić wielkie zmiany w swoim życiu,
z czym trudno mu było się pogodzić. W tej chwili
jednak bardziej przejmował się zmartwieniem młodej
kobiety niż własnymi kłopotami.
- Czy pani się dobrze czuje? - zapytał.
Kobieta drgnęła, zaskoczona. Bez wątpienia za-
uważyła go dopiero teraz. Archie utwierdził się
w przekonaniu, że musiało ją spotkać coś strasznego.
Usiadł obok, niepewny, czy wolno mu naruszać jej
prywatność.
- Może mógłbym pani jakoś pomóc? Czasem jest
dobrze podzielić się z kimś zmartwieniami.
Kobieta zareagowała cichym, wymuszonym śmie-
chem.
- Nie wiem, czy to cokolwiek da w tym wypadku.
- Niczego nie gwarantuję, ale czemu nie miałaby
pani spróbować?
Kiedy spojrzała na niego, wzruszył ramionami.
- Nie ma pani nic do stracenia, a ja umiem słuchać.
- Jest pan bardzo uprzejmy, ale i tak nie wiedziała-
bym, od czego zacząć.
- Zwykle najlepszy do tego bywa początek - za-
uważył beztrosko.
- Właśnie w tym cała trudność - odparła z wes-
tchnieniem. - Początek był wspaniały. Byłam przeko-
nana, że dobrze wybrałam, ale w zeszłym tygodniu
zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie popełniłam
błędu...
Zawiesiła głos, lecz Archie jej nie ponaglał. Wy-
czuwał, że jest bliska łez i czekał, aż dojdzie do siebie
i będzie mogła mówić dalej. Po kilku sekundach ode-
zwała się ponownie:
- Jutro ma się odbyć mój ślub. Od wielu miesiący
wszystko jest już gotowe, ustalone i zamówione: moja
suknia, tort, nabożeństwo w tym kościele, i wesele.
Przyjedzie ponad setka gości, część z daleka.
- I nagle zaczęła pani odczuwać wątpliwości? - za-
pytał, kiedy znów się zawahała.
- Tak. Wiem, że to niepoważne. W końcu jak moż-
na wszystko odwoływać na tym etapie?
- Rozumiem pani rozterkę - odpowiedział cicho -
ale powinna pani rozważyć, czy istotnie wziąć ten
ślub, jeśli brak pani co do tego przekonania.
- Wiem. Sama zadawałam sobie to pytanie wiele
razy, ale to mi nic nie dało. Po prostu nie wiem, co
powinnam zrobić!
Widząc, jak ramiona kobiety zaczynają drgać, Ar-
chie westchnął i wziął ją za rękę.
- W takich okolicznościach ludzie często w ostat-
nim momencie się wahają. I chyba pani właśnie coś
takiego się przydarzyło. Może warto się spotkać z na-
rzeczonym i otwarcie z nim porozmawiać? Na pewno
by to pomogło.
Drżącą dłonią otarła łzy.
- Nie. Sama muszę zdecydować, co zrobić. Jeśli
pójdę porozmawiać z Rossem, to będę się czuła winna,
że go zawiodłam.
- Nikogo pani nie zawiedzie - stwierdził Archie.
- Z pewnością nie może pani brać ślubu tylko po to,
żeby mu nie robić przykrości, bo wtedy pani sama na
tym ucierpi. A przecież nie o to chodzi, prawda?
- Rzeczywiście. Dziękuję. Potrzebowałam kogoś,
kto by mi to jasno uświadomił, chociaż w głębi duszy
o tym wiem. Chciałabym mieć dość odwagi, żeby iść
za głosem serca.
Archie milczał. Gdyby to jemu przyszło pójść za
głosem serca, nie rozważałby porzucenia ukochanego
zawodu. Zawsze pragnął leczyć dzieci i w odróżnieniu
od swych kolegów wiedział, jaką specjalizację wybie-
rze, odkąd tylko zaczął studia. Po zdobyciu dyplomu
pracował niezwykle ciężko, ale w zeszłym roku ten
wysiłek zaowocował: wybrano go na ordynatora od-
działu pediatrycznego w jednym z najlepszych szpitali
akademickich w Londynie. O takiej pracy marzył, a o-
becnie, przez ironię losu, miał się jej wyrzec.
Rozpamiętywanie tej sprawy właśnie teraz było dla
niego jednak zbyt bolesne. Zwrócił się znowu w stronę
młodej kobiety, zastanawiając się, dlaczego tak bardzo
chce jej pomóc. W końcu żadna z jej decyzji nie wpły-
nie w najmniejszym stopniu na jego życie.
- Więc co pani zamierza? Jeśli nie z narzeczonym,
to z kim by pani mogła porozmawiać? Może z przyja-
ciółką, albo z rodzicami? Na przykład z matką? Matka
mogłaby coś pani doradzić, prawda?
- Mama nie żyje. Mam tylko ojca, dla którego nasz
ślub jest wielkim wydarzeniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl