Jerzy Kosiński - Cockpit, Zachomikowane

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1
Jerzy Kosiński
C
OCKPIT
2
OD AUTORA
Książka ta jest czystą fikcją. Wszystkie aluzje do tego, co z przeszłości czy przyszłości, są
przypadkowe i nie zamierzone, tak samo jak ewentualne podobieństwo do aktualnych
wydarzeń lub osób.
3
Jestem cały pochłonięty myślą o przyszłości. Powoli, powoli czas urabia mnie. Dziecka nie
przeraża myśl o tym, że zostaje stale i cierpliwie przemieniane w starego człowieka. Jest
dzieckiem, więc bawi się jak dziecko, ja także uprawiam swoje gry. Liczę tarcze, lewarki,
przekładnie, śrubki i gałki mojego królestwa.
Antoine de Saint-Exupery,
Lot do Arrasu
4
 Chociaż znaliśmy się od dłuższego czasu i rozmawialiśmy ze sobą dość często, nigdy
nie mówiliśmy o naszych prywatnych sprawach. Zaintrygowałaś mnie, gdy poznałem cię na
przyjęciu, które wydałaś. Od tego czasu miałem ochotę spotkać się z tobą sam na sam, ale
nigdy nie potrafiłem cię o to poprosić.
Prawdopodobnie już nie pamiętasz, że w czasie tego przyjęcia poszedłem do twojej łazienki
zamykając za sobą na klucz drzwi od sypialni. Gdyby ktoś usiłował tam wejść, tłumaczyłbym
się, że zaryglowałem drzwi sypialni, ponieważ nie byłem pewny, czy można zamknąć samą
łazienkę. Zajrzałem do twoich szaf i próbowałem ustalić, ile masz strojów sportowych, a ile
wieczorowych, oceniałem ich jakość, stopień zużycia, obejrzałem sobie również twoją bieliznę
oraz zbadałem stan obcasów i podeszew obuwia. Następnie przejrzałem listy leżące na
biurku, kilka z nich przeczytałem, przewertowałem twoją książeczkę czekową, rzuciłem
okiem na rachunki za telefon, rachunki hotelowe i skasowane bilety lotnicze.
W łazience przyjrzałem się twoim kosmetykom, w szafce ściennej pojemnikom z lekami.
Zanotowałem wskazówki dotyczące ich stosowania, nazwiska lekarzy widniejące na
nalepkach, daty recept, z każdego pojemnika zabrałem po jednej tabletce.
Tegoż wieczoru rozmawiałem z parą ludzi około trzydziestki, którzy twierdzili, że znają cię
od lat. Kobieta, lekko wstawiona, powiedziała: - Niech pan na mnie popatrzy, panie Tarden.
Kiedyś, dawno temu, byłam miękka, wilgotna i gibka. Jak sobie łatwo wyobrazić, nie
musiałam wówczas beznadziejnie walczyć z nadwagą, nie bolał mnie krzyż i nie byłam
kandydatką na odwykówkę, jak tyle innych kobiet. Teraz jedyną moją indywidualną cechą są
odciski palców, które wykształciły się, zanim się jeszcze urodziłam. Już w szkole średniej byle
idiota mógł przewidzieć, za jakiego typu mężczyznę wyjdę za mąż, jakie będą nasze dzieci i w
jakim domu będziemy mieszkali. Każdy mógł przepowiedzieć, że moje życie będzie równie
bezbarwne i pozbawione blasku przez nadmiar alkoholu i nudę, jak moja skóra i włosy przez
nadmiar słońca i wiatru. - Uniosła swoją szklankę z resztką whisky w nieco ironicznym geście
pozdrowienia. Jej mąż zrobił to samo, oboje wybuchnęli śmiechem, odsłaniając pokryte
równiutkimi koronkami zęby, których biel odcinała się od ciemnej opalenizny ich twarzy.
Gdy powróciłem do domu, wyjąłem z kieszeni ukradzione w łazience tabletki i zajrzałem
do najnowszego wydania
Spisu leków,
który zawierał kolorowe, naturalnej wielkości
reprodukcje wszystkich obecnych na rynku medykamentów. Wypisałem nazwy każdego z
twoich lekarstw i przeczytałem wszystko o ich składzie chemicznym, stosowaniu i skutkach
ubocznych. Z jakiegoś nie znanego mi powodu poznawanie tych szczegółów wzmagało moją
chęć zbliżenia się do ciebie. Tamtego popołudnia, kiedy się poznaliśmy, miałem ochotę
zaprosić cię do mieszkania, które wynajmuję jako Tarden: jest to nazwisko, pod jakim mnie
znasz. Ale bałem się, że jeżeli powiem ci to, co zamierzałem ci powiedzieć, przestraszysz się. A
chciałem ci zaproponować, byś dzieliła moje życie. Chciałem nie tylko opowiedzieć ci moją
przeszłość, chciałem, żebyś ją ze mną przeżyła.
Zamiast zabrać cię do siebie, podwiozłem cię pod twój dom, a sam pojechałem do dzielnicy
teatrów. Zatrzymałem się przy krawężniku ulicy, na której prostytutki podpierały ściany
budynków w oczekiwaniu klientów, upatrzyłem sobie jedną z nich, skinąłem na nią, żeby
podeszła, powiedziałem jej, czego chcę, po czym ustaliliśmy cenę.
Później, już w moim mieszkaniu, kiedy ona brała prysznic, poczułem silny zawrót głowy.
Runąłem na fotel, ogarnęło mnie straszne zmęczenie, zalałem się potem.
Zacząłem mieć trudności z oddychaniem, po chwili dostałem arytmii. Z łazienki dochodził
mnie głos dziewczyny, która coś sobie śpiewała, i pomyślałem, co by się stało, gdybym teraz
umarł. Nie przerażała mnie myśl o samej śmierci, ale o tym, że mógłbym zniknąć bez śladu.
Doskonale to sobie wyobrażałem: dziewczyna wychodzi z łazienki i znajduje mnie na
podłodze. Stwierdza, że nie żyję, przeszukuje moje kieszenie, zabiera z nich wszystko, co
wydaje jej się wartościowe, i zamierza wyjść. Ale żeby otworzyć drzwi od wewnątrz, musi
znać trzycyfrowe kombinacje zamków. Wpada w panikę, wypija kielicha dla kurażu i znowu
zaczyna mocować się z zamkami. Wreszcie daje za wygraną, odkłada wszystko, co chciała
ukraść, i wzywa policję.
Oczami wyobraźni widzę, jak detektywi wyważają drzwi, odkrywają zwłoki, a potem pytają
dziewczynę sarkastycznie, co też takiego zrobiła, żeby mi złamać serce. Rozgrzebują
mieszkanie w poszukiwaniu jakichś papierów, które potwierdziłyby moją tożsamość, a potem
5
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl