Jerzy Pertek - II Wojna Światowa na morzu - Bitwy konwojowe na arktycznej trasie ver.2, Wojna na morzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bitwy konwojowe na arktycznej trasie
wielkie – jeśli nawet nie większe – niebezpieczeństwo ze strony Luftwaffe, dysponującej
licznymi lotniskami, i to nie tylko na terytorium norweskim, ale nawet w północnej Fin-
landii, a więc niemal w bezpośredniej bliskości Murmańska.
JuŜ w lipcu 1941 roku brytyjska Royal Navy przeprowadziła kilka wypraw reko-
nesansowych na wody arktyczne w celu rozpoznania i niejako wstępnego „przetarcia”
nowej trasy. Pierwsza z nich miała równocześnie dwa dodatkowe, moŜe nawet waŜniejsze,
zadania: zaatakowanie nieprzyjacielskich baz i lotnisk w północnej Norwegii i Finlandii, a
takŜe dostarczenie pierwszej pomocy radzieckiemu sojusznikowi. W tym celu głównodo-
wodzący brytyjskiej Floty Ojczystej (Home Fleet), admirał John Tovey wysłał silny zespół
pod dowództwem kontradmirała Wake – Walkera, w składzie dwóch lotniskowców („Fu-
rious” i „Victorious”), dwóch cięŜkich krąŜowników („Devonshire” i „Suffolk”), krąŜow-
nika minowego „Adventure” oraz sześciu niszczycieli. Zespół wyszedł ze Scapa Flow 23
lipca 1941 roku, pobrał paliwo w Hvalfjördhur na Islandii i ruszył na Morze Barentsa.
Niestety, czynnik zaskoczenia, na który Anglicy liczyli, odpadł wobec zauwaŜenia okrę-
tów Wake – Walkera przez nieprzyjacielski samolot rozpoznawczy w dniu 30 lipca. MoŜe
dlatego nie udało się napotkać niemieckich konwojów przybrzeŜnych, a podczas ataków
przeprowadzonych przez samoloty z lotniskowców na porty Kirkenes i Petsamo doszło do
silnej kontrakcji niemieckich myśliwców. Ponadto brytyjskim bombowcom dała się we
znaki artyleria przeciwlotnicza, zwłaszcza nad Kirkenes. W rezultacie „Victorious” stracił
dwanaście samolotów,
atak zaś samolotów z
„Furiousa” na Petsamo nie
dał wielkich efektów. W
drodze powrotnej brytyj-
skie samoloty zaatakowały
port w Tromsoe, nie odno-
sząc i tam szczególnych
sukcesów. Jedynym wy-
raźnym osiągnięciem tej
operacji było pomyślne
dotarcie krąŜownika „Ad-
venture”, który na Morzu
Barentsa odłączył się od
zespołu, do Archangielska i dostarczenie tam całego ładunku (300?) min.
Inne wyprawy miały za zadanie zbadanie lokalnych warunków do załoŜenia przez
Royal Navy na Dalekiej Północy własnej bazy. W tym teŜ celu kontradmirał Philip Vian
1
,
przewidziany na dowódcę zespołu mającego działać w oparciu o tę nową bazę, udał się
samolotem do Murmańska. Wizyta ta nie dała jednak rezultatu, gdyŜ okazało się, Ŝe inten-
sywna działalność niemieckich samolotów operujących z lotnisk połoŜonych w niedalekiej
Laponii stanowiła, zdaniem Viana, zbyt powaŜną przeszkodę dla sprawnego działania
1
Jeden z najwybitniejszych wyŜszych dowódców Royal Navy, który stał się głośny po uwolnieniu jeńców
z „Altmarka”, a potem zasłynął w operacji przeciwko „Bismarckowi”, dowodząc flotyllą niszczycieli, w
której skład wchodził ORP „Piorun”.
Jerzy Pertek
Ruszają konwoje do ZSRR
Latem 1941 roku „bitwa o Atlantyk” rozszerzyła swój zasięg i objęła takŜe wody
arktyczne. Doszło do tego w wyniku napaści hitlerowskich Niemiec na Związek Radziec-
ki, co pociągnęło za sobą zawiązanie sojuszu brytyjsko – radzieckiego, a w następstwie
powstanie nowych szlaków konwojowych łączących bazy brytyjskie z portami radziecki-
mi. Utworzenie nowego – największego, bo rozciągającego się od Murmańska aŜ po Mo-
rze Czarne – teatru wojennego, na którym Armia Czerwona musiała stawić czoła najpo-
tęŜniejszym wtedy siłom zbrojnym na świecie, jakie stanowił hitlerowski Wehrmacht, od
razu ogromnie odciąŜyło Wielką Brytanię, samotnie dotąd walczącą z III Rzeszą. Odtąd
bezpowrotnie juŜ znikło zagroŜenie Wysp Brytyjskich ewentualną niemiecką inwazją,
której realizację Hitler wprawdzie przegapił rok wcześniej, ale która zawsze jeszcze mo-
głaby dojść do skutku, gdyby Anglia nadal pozostawała osamotniona. Skończyły się takŜe
cięŜkie naloty bombowe na angielskie miasta, gdyŜ Luftwaffe, która i tak poniosła dotkli-
we straty w toku „bitwy o Anglię”, musiała niemal wszystkie rozporządzalne siły rzucić
na wschód.
Przyjmując na siebie cały impet z niebywałą siłą materialną, z ogromna furią i
bestialstwem prowadzonej ofensywy Wehrmachtu, wspomaganego przez satelickie wojska
fińskie, rumuńskie i węgierskie, Związek Radziecki znalazł się w trudnym połoŜeniu.
Naturalną koleją rzeczy Stalin zaŜądał od nowego sojusznika pomocy w postaci dostaw
sprzętu wojennego, gdyŜ tylko takiej Wielka Brytania mogła na razie udzielić, ewentualne
bowiem utworzenie drugiego frontu w Europie Churchill obiecywał nie wcześniej, jak w
roku 1942. Zresztą właśnie sprzęt wojenny, a głównie cięŜkie uzbrojenie w postaci czoł-
gów i artylerii, było Armii Czerwonej najbardziej potrzebne wobec strat poniesionych juŜ
w początkowej fazie wojny i wobec konieczności ewakuowania przemysłu zbrojeniowego
daleko na wschód, a nawet za Ural, skąd nowe dostawy mogły nadejść dopiero po kilku
miesiącach.
Jak powstały konwoje PQ i QP
We wstępnych rozmowach brytyjsko – radzieckich ustalono, iŜ dostawy dla
Związku Radzieckiego pójdą trzema drogami: trasą morską przez Murmańsk i Archan-
gielsk, wokół Afryki przez Zatokę Perską i Iran, ewentualnie teŜ przez Władywostok.
Najkrótsza była pierwsza z nich: szlak konwojowy prowadzący z Wielkiej Brytanii via
Islandia na wschód, aŜ do Morza Barentsa i ewentualnie Morza Białego. Równocześnie
jednak była to trasa najbardziej niebezpieczna, gdyŜ w swym końcowym etapie przebiega-
ła w stosunkowo nieduŜej odległości od wybrzeŜy Norwegii, okupowanej od roku przez
Niemców. Dlatego na trasie tej alianckim konwojom oprócz U – Bootów groziło równie
zespołu. Z kolei więc pomyślano o Szpicbergu i w dniu 27 lipca 1941 roku Vian wyruszył
tam z zespołem składającym się z dwóch lekkich krąŜowników („Nigeria” i „Aurora”) i
dwóch niszczycieli. Dokonana lustracja nie wypadła zapewne zadowalająco, gdyŜ i tym
razem Vian zrezygnował z załoŜenia na tej wyspie stałej bazy. W trzy tygodnie później ten
sam zespół został wysłany na wody Szpicbergu w innym celu, a mianowicie uniemoŜli-
wienia załoŜeniu tam ewentualnej bazy przez Niemców. Dlatego teŜ ewakuowano prze-
bywających na wyspie norweskich górników, a istniejące juŜ urządzenia zostały zniszczo-
ne. W drodze powrotnej Vian dokonał wypadu do wybrzeŜy norweskich i ponownie oka-
zało się, Ŝe był urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Brytyjski zespół natrafił bowiem na
wschód od Nordkapu na nieduŜy niemiecki konwój eskortowany przez mały krąŜownik.
Był to dawny okręt artyleryjski Kriegsmarine „Bremse”, który w spotkaniu ze znacznie
silniejszym przeciwnikiem nie miał Ŝadnych szans i został zatopiony. W panującej złej
pogodzie i kiepskiej widoczności dwa niemieckie transportowce zdołały ujść pościgowi.
ChociaŜ Royal Navy zrezygnowała z załoŜenia na Dalekiej Północy bazy dla
zespołu Viana, to jednak postanowiono skierować do Archangielska – za zgodą radziecką
– flotyllę trałowców, które okazały się bardzo pomocne podczas przyjmowania i wypra-
wiania konwojów, jak teŜ kilka okrętów podwodnych. Współdziałały one z flotą radziec-
ką.
oraz w alkohole południowoafrykańskie. Płynąłem w grupie członków przyszłej polskiej amba-
sady w Moskwie. Droga prowadziła z Liverpoolu przez Scapa Flow, Islandię, koło Wysp Niedź-
wiedzich, niedaleko Spitzbergenu, a później na północ aż na wysokość Nowej Ziemi. Stamtąd
wzięliśmy kurs na południe i wśród osłaniającej nas mgły wpłynęliśmy na Morze Białe. Dotar-
łem więc tak daleko na północ, jak jeszcze nigdy w życiu.
Nie szliśmy sami, lecz w konwoju, złożonym z kilku statków ochranianych przez 2 krą-
żowniki, lotniskowiec i 4 kontr-
torpedowce. Był to drugi z kolei
konwój brytyjski do Rosji
2
.
Wieźliśmy spory oddział brytyj-
skiego lotnictwa myśliwskiego
z samolotami i obsługą, a
przede wszystkim – z radarem.
Oddział ten miał objąć lotniczą
osłonę Murmańska. Poza tym
na statki załadowano zaopa-
trzenie bojowe dla Armii Czer-
wonej. W ramach naszej ope-
racji dokonany był desant na
Spitsbergenie i stoczona była mała bitwa morska, słyszana przez nas przy którejś, widnej jak
dzień, sierpniowej nocy podbiegunowej. Zginął wówczas mały krążownik niemiecki „Bremse”
3
.
Na pokładzie byłoby nudno, gdyby nie zawsze wesoły Feliks Topolski, który jednocze-
śnie rysował i uczył się języka rosyjskiego. Rysunkami cieszył, wymową rosyjską nas śmieszył.
Ksawery Pruszyński namawiany do nauki rosyjskiego, żartobliwie odrzekł mi: „Mam na to
pięćdziesiąt lat czasu”.
Niemal równocześnie
z ostatnim wypadem zespołu
admirała Viana poszedł do
Archangielska pierwszy, na
razie jeszcze nieduŜy konwój,
złoŜony z sześciu frachtow-
ców i transportowca „Llanste-
phan Castle”, który miał spe-
cjale przeznaczenie: pomoc w
dostarczeniu do Archangielska
bardzo waŜnego i pilnego
ładunku 48 samolotów myśliwskich typu Hurricane. Dodatkowo miał zawieźć członków
polskiej misji wojskowej i przyszłej placówki dyplomatycznej w ZSRR, wśród nich zna-
nych publicystów i literatów Ksawerego Pruszyńskiego i Stanisława Strumph – Wojtkie-
wicza. Byli oni zaokrętowani, podobnie jak brytyjscy reporterzy wojenni, wśród których
znalazł się wybitny polski rysownik Feliks Topolski, na adaptowanym do roli transpor-
towca eks – liniowcu pasaŜerskim, wyŜej wspomnianym „Llanstephan Castle”. Wiózł on
ponadto zdemontowane samoloty myśliwskie, obok gotowych do akcji Hurricane’ów
znajdujących się na pokładzie starego lotniskowca „Argus”. Konwój chroniło sześć eskor-
towców, osłanianych przez dwa cięŜkie krąŜowniki i lotniskowiec „Victorious”.
Konwój wyruszył w drogę z Liverpoolu dnia 8 sierpnia, a Hvalfjördhur opuścił 21
sierpnia. Stanisław Strumph – Wojtkiewicz opisał później tę podróŜ w następujących
słowach:
Podczas samego rejsu Strumph – Wojtkiewicz napisał podróŜny poemat zatytu-
łowany „Powrót”, utwór unikalny w polskiej literaturze, gdyŜ zawierający wraŜenia autora
z operacji konwojowej, w której przypadło mu wziąć udział.
Uzupełniając relację Strumph – Wojtkiewicza dodajmy, Ŝe po minięciu wyspy
Jan Mayen, a potem opłynięciu duŜym łukiem wokół Nordkapu, konwój się rozdzielił:
„Argus” pod osłoną duŜych okrętów i części eskorty zbliŜył się do Murmańska na odle-
głość umoŜliwiającą wiezionym przez niego myśliwcom dolecenie do radzieckiej bazy,
gdzie juŜ pozostały. „Llanstephan Castle” zaś z resztą eskorty opłynął półwysep Kola i
dotarł na Morze Białe. Strumph – Wojtkiewicz tak pisze o tym końcowym odcinku podró-
Ŝy:
Nasza wyprawa wypłynęła przez cieśninę na Morze Białe dnia 1 września, czyli w drugą
rocznicę wybuchu wojny. Na półwyspie Kola już leżał kożuszek mokrego śniegu. Nisko nawisa-
jąca szczelna pierzyna mgły i chmur odgradzała nasz konwój od jakichś samolotów, złowrogo,
ale bezradnie krążących gdzieś bardzo wysoko. Była to kolejna wyprawa niemiecka, usiłująca
2
Nie jest to słuszna informacja, gdyŜ był to pierwszy konwój.
3
Opisany desant i bitwa odbyły się, jak uprzednio wspomniano, w tym samym czasie, ale w ramach od-
dzielnej operacji.
Drogę do Rosji odbywałem na statku pasażerskim „Llanstephan Castle”, który dawniej
obsługiwał linię Londyn – Kapsztad, i dlatego był obficie zaopatrzony w tropikalne wentylatory
naprawić niepowodzenie operacji morskiej. Niemcom bardzo chodziło o to, aby przychwycić
nasze statki i okręty w miejscu dogodnym, gdzie można by je kolejno zatopić i – być może –
zakorkować ten farwater, wąskie okno rosyjskie na świat. Po wyjściu na zbałwanione wody
białomorskie rozeszliśmy się w szeroki wachlarz i jakoś nieznacznie poznikały nam z oczu okręty
naszej eskorty. W ujście Dźwiny wchodziły już tylko statki handlowe.
Niezbyt szeroka, lecz wartko płynąca i najwidoczniej głęboka rzeka nie wymagała
specjalnych zabiegów pilota. Cztery brytyjskie statki
4
ostro pruły naprzód. Nie odczuwało się
tak zwanych „słodkich” powiewów lądu, ale krajobraz ożywił się – widać już było domki, baraki
i niezliczone składy drewna, bali, pni i desek po obu brzegach. Tysiące ludzi mrowiły się wokół
tego drewnianego bogactwa.
Statki nasze powoli cumowały przy niezmiernie długich, zbudowanych z bali nabrze-
żach wyłożonych podłogą z desek.
równomiernego kursowania konwojów, ruchem wahadłowym. Oznaczało to, Ŝe równocze-
śnie wychodziły konwoje z Islandii, z bazy Hvalfjördhur koło Reykjaviku, którą wybrano
na port wyjściowy (i docelowy) dla uformowania konwojów idących na wschód, oraz z
Archangielska, a w okresie zimowym, kiedy ten port zamarza, z Murmańska – w drogę
powrotną. Konwój zdąŜający
outward
szedł pod osłoną cięŜkich sił aŜ do ustalonej pozy-
cji, mniej więcej na wysokości Wyspy Niedźwiedziej, gdzie Mijal się z konwojem idącym
homeward
, nad którym pieczę przejmowały teraz cięŜkie siły. Okręty lŜejsze, stanowiące
bezpośrednią ochronę i eskortę kaŜdego konwoju, towarzyszyły od portu wyjściowego do
docelowego. Z uwagi na ogromny dystans do przebycia (od 1 500 do 2 000 mil morskich,
w zaleŜności od warunków przejścia: ewentualne akcje nieprzyjaciela, warunki lodowe na
arktycznej trasie) konwojom towarzyszyły tankowce, zaopatrujące w paliwo eskortowce,
mające najmniejszy zakres pływania.
Po pomyślnym przejściu konwojów PQ – 1 i QP – 1, wyruszyły w kilkutygo-
dniowych odstępach kolejne formacje. Konwój PQ – 2 wyszedł w drogę 18 października,
PQ – 3 – 9 listopada, a PQ – 4 w nieco wcześniejszym terminie, gdyŜ 17 listopada 1941
roku (równocześnie wyruszały oczywiście konwoje QP). Przyspieszenie terminu wyjścia
czwartego konwoju zostało spowodowane wiadomością o zamarzaniu Archangielska.
Wprawdzie radzieckie lodołamacze usiłowały utrzymać krańcowy odcinek trasy w stanie
umoŜliwiającym dojście do Archangielska, ale z obawy, aby statki z cennym ładunkiem
nie doznały uszkodzeń w pływającym paku lodowym, postanowiono kolejne konwoje
kierować do Murmańska. Konwój PQ – 4 napotkał bowiem trudności nawigacyjne w
zamarzającym Morzu Białym.
Na kontrakcje nieprzyjacielskie pierwsze konwoje na ogół nie natrafiały, co w
duŜej mierze wypływało z bardzo niekorzystnych dla działalności lotnictwa jesiennych
warunków atmosferycznych. U – Bootów zaś Niemcy nie rzucili jeszcze na arktyczną
trasę. Dość powiedzieć, Ŝe nie utracono ani jednego statku. Inna rzecz, Ŝe pierwsze kon-
woje były nieduŜe i obejmowały na ogół mniej niŜ dziesięć statków transportowych.
Ostatnie w tym roku konwoje PQ – 5 i PQ – 6 poszły juŜ do Murmańska, przy
czym od Wyspy Niedźwiedziej statki szły bez eskorty i rozproszone. Kiepska widoczność
i krótki dzień ułatwiły im bezpieczne dotarcie do celu podróŜy.
W tym czasie, gdy „Llanstephan Castle” dobijał do przystani w Archangielsku,
grupa okrętów z „Argusem” atakowała niemiecką Ŝeglugę koło Tromsoe. Potem poszły w
kierunku Szpicbergu i pobrały paliwo ze znajdującego się tam zbiornikowca, by raz jesz-
cze powrócić ku wybrzeŜom Norwegii i zatopić niemiecki statek na południe od Tromsoe.
Oddzielnie popłynął arktyczną trasą cięŜki krąŜownik „London”, wykonujący
równieŜ zadanie specjalne. Przewoził on bowiem członków brytyjskiej i amerykańskiej
misji zaopatrzeniowej, lorda Beaverbrooka i ambasadora Averella Harrimana. Stany Zjed-
noczone nie były jeszcze w wojnie z Niemcami, co miało nastąpić dopiero kilka miesięcy
później, jednakŜe nie przeszkadzało im to w udzielaniu pomocy państwom antyfaszystow-
skiej koalicji na podstawie umowy o tzw. poŜyczce i dzierŜawie (
Lend and Lease
) i w tej
sprawie udawał się do Moskwy ambasador Harriman
5
.
W powrotną drogę do Wielkiej Brytanii HMS „London” wyruszył 28 września,
włączony do ochrony wspomnianego konwoju, składającego się z 14 statków: siedmiu
przybyłych przed miesiącem w ramach operacji „Dervish” oraz siedmiu radzieckich (na
statku „Llanstephan Castle” płynęło około 200 polskich lotników, którzy w wyniku polsko
– radzieckiego porozumienia udawali się do Anglii). I ten właśnie konwój otrzymał ofi-
cjalną nazwę pierwszego konwoju powracającego „do domu” (
homeward
), QP – 1. Dzień
później wyruszył z Hvalfjördhur pierwszy numerowany konwój do Archangielska, PQ –
1
6
.
Decyzja rozpoczęcia numeracji konwojów idących z Wielkiej Brytanii (
outward
)
dopiero od wyprawionego pod koniec września, z pominięciem rzeczywiście pierwszego,
który – jak pamiętamy – wyszedł do Archangielska pod koniec lipca, wynikała z decyzji
4
Omyłka: brytyjskich statków było siedem włącznie z „Llanstephan Castle”, który równieŜ wchodził w
skład konwoju.
5
Umowa ta, bazująca na ustawie Kongresu Stanów Zjednoczonych
Lend and Lease Act
z 11.III.1041 r., a
dotycząca sprzedaŜy, wynajmu lub poŜyczki amerykańskiego sprzętu wojennego i wszelkiego zaopatrzenia
państwom sprzymierzonym, została podpisana między rządami USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR w dniu
1.X.1941 r.
6
Idące do Murmańska – Archangielska konwoje oznaczano literami PQ, od inicjałów komandora P. Q.
Edwardsa, zajmującego się planowaniem tych konwojów w dziale operacyjnym Brytyjskiej Admiralicji.
Konwoje powracające z radzieckich portów oznaczano odwrotnie, QP.
Na arktycznej trasie pojawia się „Tirpitz”
Pierwszy konwój roku 1942, PQ – 7, opuścił Islandię w dwóch partiach: 31 grud-
nia 1941 roku wyszły z Hvalfjördhur dwa statki, a 8 stycznia – dziewięć statków. Konwój
ten utracił pierwszy statek, zatopiony na arktycznej trasie.
Konwój PQ – 8, złoŜony równieŜ z ośmiu statków, został takŜe zaatakowany.
Wprawdzie storpedowany juŜ niedaleko zatoki Kola frachtowiec udało się doprowadzić do
Murmańska, ale jeden z dwóch niszczycieli eskorty, „Matabele” został trafiony torpedą „U
– 454” i zatopiony, przy tym zdołało się uratować zaledwie dwóch z liczącej ponad 200
ludzi załogi. Była to zapowiedź coraz większych strat i powaŜniejszych ofiar w ludziach,
jakie miały być udziałem późniejszych przepraw konwojowych na tej niezmiernie trudnej i
niebezpiecznej trasie.
Trzy kolejne konwoje: PQ – 9 i PQ – 10, które wyszły w drogę tego samego dnia,
1 lutego, licząc łącznie dziesięć statków, i PQ – 11, obejmujący trzynaście statków – prze-
szły zupełnie niepostrzeŜenie dla nieprzyjaciela, i w komplecie dotarły do Murmańska.
MoŜe padnie tu pytanie,
dlaczego w dniu 1 lutego wysłano
jednocześnie dwa konwoje, a skoro
juŜ je połączono, to dlaczego nie dano
im jednego oznaczenia, ale traktowa-
no je, przynajmniej formalnie, jako
dwie formacje z odrębnymi numera-
cjami. OtóŜ stało się to w następstwie
wydarzenia, które w niedalekiej przy-
szłości miało wywrzeć bardzo po-
waŜny wpływ na przebieg operacji
konwojowych na arktycznej trasie. W dniu 17 stycznia 1942 roku, właśnie w czasie przej-
ścia drugiej części konwoju PQ – 7 i PQ – 8, Brytyjska Admiralicja otrzymała i przekazała
znajdującym się na trasie zespołom informację, iŜ olbrzymi pancernik niemiecki „Tirpitz”,
bliźniaczy okręt osławionego „Bismarcka”, znajduje się w jednej z północnonorweskich
baz, i kto wie nawet, czy nie przebywa w tym czasie na morzu. Intensywne patrole i po-
szukiwania, przeprowadzone przez brytyjskie samoloty rozpoznawcze, pozwoliły wpraw-
dzie ustalić w tydzień później, Ŝe „Tirpitz” stoi na kotwicy w Aasfjordzie blisko Trondhe-
im, ale w niczym nie zmieniało to nowej sytuacji i nie zmniejszało potencjalnego zagroŜe-
nia alianckiej Ŝeglugi na Oceanie Lodowatym. Trzeba bowiem pamiętać, Ŝe niemiecki
gigant był znacznie potęŜniejszy od najsilniejszych pancerników brytyjskich, i nad kaŜ-
dym z nich górował pod wszelkimi względami. Dlatego teŜ Brytyjska Admiralicja posta-
nowiła zwiększyć siły dalekiego
wsparcia, osłaniające operacje kon-
wojowe na trasie północnej, a chwi-
lowo nawet odwołała odejście na-
stępnego konwoju do ZSRR, PQ – 9,
i połączyła go z konwojem PQ – 10,
aby zapewnić im silniejszą osłonę.
Szczęśliwie jednak konwoje te prze-
szły do Murmańska, jak juŜ wspo-
mniano, bez kontaktu z nieprzyjacie-
lem.
W tym czasie w drodze
powrotnej do Anglii znajdował się
krąŜownik brytyjski „Trinidad”, i jego podróŜy chcielibyśmy teraz nieco miejsca poświę-
cić. Mamy bowiem bezpośrednią polską relację z tej podróŜy, gdyŜ okręt przewoził kolej-
ny transport polskich lotników i marynarzy. Jeden z tych ostatnich, Stanisław H. Mayak,
opisał podróŜ w swych drukiem wydanych wspomnieniach.
Niemal przez cały czas panowała silna mgła, dzięki czemu „Trynidad” przeszedł
niebezpieczny odcinek trasy nie wykryty ani przez U – Booty, ani przez samoloty nieprzy-
jacielskie. ChociaŜ pogoda sprzyjała bezpieczeństwu podróŜy, to jednak ograniczyła za-
kres obserwacji i sprawiła, Ŝe Polacy, choć po raz pierwszy podróŜowali tak duŜym okrę-
tem wojennym („Dopiero po dojściu do kabiny przekonałem się, Ŝe chodzenie po krąŜow-
niku nie jest taką prostą rzeczą” – zanotował pierwsze wraŜenia Mayak) uznali rejs za
mało ciekawy. Mayak stwierdził bowiem, co następuje:
Dzień w morzu przechodził bardzo monotonnie. Podczas posiłków spotykaliśmy Angli-
ków na chwilę, lecz szybko zjadłszy, każdy spiesznie wychodził.
Szóstego dnia podróży gwałtownie ozwały się dzwonki alarmowe, a krótko po nich
nastąpiła strzelanina. To przyleciał na zwiady Junkers. Spodziewano się większego nalotu, lecz
jakoś do końca podróży obeszło się bez szwabskiej wizyty.
Dziesiątego dnia podróży zarysowały się w porannej mgle kontury Wysp Brytyjskich. W
załogę okrętu wstąpiło inne życie. Marynarze i oficerowie okazywali wyraźne podniecenie.
Powróćmy jednak do następnych wypraw konwojowych na Daleką Północ.
Z uwagi na obecność „Tirpitza” i mniejszych okrętów pancernych Kriegsmarine
w norweskich fiordach Brytyjska Admiralicja postanowiła zapewnić konwojom osłonę
cięŜkich sił Floty Ojczystej. Ponadto zapadła decyzja, aby konwoje do i z Murmańska
wychodziły dokładnie w tym samym czasie, czego uprzednio niezbyt przestrzegano, a co
miało umoŜliwić temu samemu zespołowi Floty Ojczystej osłonę najpierw idącego do
ZSRR, a potem, po minięciu się konwojów, przejęciu pod swą opiekę konwoju prowadzą-
cego do Anglii. Zwiększono takŜe siły bezpośredniej eskorty konwojów, zwielokrotniono
częstotliwość patrolowania samolotów dalekiego zasięgu, działających z baz w Islandii i
północno – wschodniej Szkocji. Ponadto skierowano na wody norweskie okręty podwodne
z zadaniem atakowania „Tirpitza” lub innych duŜych okrętów Kriegsmarine, które chcia-
łyby zagrozić konwojom.
W dniu 1 marca 1942 roku wyszły równocześnie konwoje: PQ – 12 z Hvalfjörd-
rdhur i QP – 8 z Murmańska
7
. Sześć dni później przebywający na patrolu w rejonie
Trondheim brytyjski okręt podwodny „Seawolf” zameldował wypłynięcie z fiordu na
morze duŜego okrętu pancernego,
którym mógł być „Tirpitz”. Dokładnej
identyfikacji nie udało się dowódcy
„Seawolfa” przeprowadzić, gdyŜ
wielkie okręty Kriegsmarine miały
ujednolicone jednokominową sylwet-
ki, a innych szczegółów wobec duŜej
odległości i nie najlepszej widoczno-
ści nie zaobserwował.
Osłaniający przejście obu
konwojów zespół Floty Ojczystej
7
Fakt, Ŝe odpowiednikiem konwoju wyprawianego outward pod numerem 12, był nr 8 konwoju idącego
homeward, wynikał stąd, Ŝe w okresie zimy statki przebywające w Murmańsku rzadziej wyprawiano w
drogę powrotną, tworząc jeden konwój powracający z dwóch uprzednio przybyłych.
admirała Johna Toveya, tego samego, który odniósł wiosną poprzedniego roku zwycię-
stwo nad „Bismarckiem”, mógłby teraz dopaść i zniszczyć jego bliźniaka, gdyŜ to właśnie
„Tirpitz” został wysłany przeciwko konwojom. Siły Toveya były na to zupełnie wystar-
czające: pancerniki „King George V” i „Duke of York”, krąŜownik liniowy „Renown”,
lotniskowiec „Victorious”, cięŜki krąŜownik „Berwick” i dwanaście niszczycieli.
W dniach od 7 do 9 marca obaj przeciwnicy bezskutecznie usiłowali wykonać
swe zadanie: „Tirpitz” z towarzyszącymi mu trzema niszczycielami, które zresztą z braku
paliwa juŜ w nocy z 7 na 8 marca musiały być odesłane do Tromsoe, bezowocnie szukał
któregoś z dwóch konwojów, a i zespół admirała Toveya nie miał więcej szczęścia w
zlokalizowaniu niemieckiego pancernika. Obu stronom po prostu nie dopisało szczęście,
gdyŜ okręty Toveya w pewnych chwilach były tylko o ok. 89 – 90 mil od „Tirpitza”, a ten
przeszedł niewiele mil za konwojem PQ – 12 i przed frontem konwoju QP – 8. Jeden z
towarzyszących „Tirpitzowi” niszczycieli natknął się wprawdzie po południu 7 marca na
samotnie płynący radziecki statek „Ijtora”, i zatopił
go, ale był to maruder płynący dość daleko za
konwojem idącym do Anglii. Bezowocne okazały
się teŜ ataki lotnicze: niemiecki – trzech „Ju – 88”
przeciwko wracającemu do Scapa Flow brytyj-
skiemu zespołowi pancernemu, a brytyjski – tor-
pedo – bombowców „Albacore” z lotniskowca
„Victorious”, które próbowały trafić „Tirpitza”
wycofującego się do Narviku. Później pancernik powrócił z Narviku przybrzeŜnymi wo-
dami do Trondheim, unikając natknięcia się w złej widoczności na patrolujące tam brytyj-
skie okręty podwodne.
Tak więc Flocie Ojczystej nie udało się zlokalizować w porę, zmusić do walki i
zatopić „Tirpitza”, ten zaś nie zdołał wytropić, zaatakować i rozgromić ani jednego z obu
konwojów.
rejs”, wioząc m. in. 30 cięŜkich i 40 lekkich czołgów, 12 samolotów typu „Hurricane”, 60
motorów lotniczych, urządzenia radarowe, bomby, miny, części czołgów, samochody
cięŜarowe itd. Dodajmy, Ŝe statek został
wybudowany w West Hartlepool w
Wielkiej Brytanii i został przejęty przez
Polską Marynarkę Handlową jako re-
kompensata za straty poniesione w do-
tychczasowej słuŜbie u boku floty brytyj-
skiej. Charakterystyką i wyglądem „To-
bruk” przypominał inne jednostki typu
„Empire”. Jego pojemność brutto wyno-
siła 7 048 ton, netto zaś – 4 977 ton reje-
strowych. Nośność 10 430 DWT, szyb-
kość – 10,5 węzła. Poprzednia, brytyjska nazwa statku brzmiała „Empire Builder”. Dla
obrony przed samolotami „Tobruk” otrzymał stosunkowo silne uzbrojenie przeciwlotnicze
w postaci lekkich działek Oerlikona i Boforsa oraz najcięŜszych karabinów maszynowych,
które – jak się niebawem miało okazać – właśnie w jego pierwszym rejsie okazały się
szczególnie przydatne i uchroniły go przed zniszczeniem. Nie uprzedzajmy jednak wy-
padków.
Konwój PQ – 13 został odkryty przez niemiecki samolot dalekiego rozpoznania,
co spowodowało rzucenie przez Niemców przeciwko statkom licznych eskadr lotniczych,
wielu okrętów podwodnych oraz dywizjonu niszczycieli bazujących w Kirkenes. W rezul-
tacie od 28 do 31 marca zarówno większa część konwoju, jak i poszczególne, znajdujące
się w rozsypce statki, wystawione były na powietrzne, nawodne i podwodne ataki nieprzy-
jacielskie, począwszy od pozycji 85 mil na północ od Nordkapu aŜ po Murmańsk.
Dnia 27 marca zatopione zostały dwa statki konwoju (brytyjski i amerykański),
następnego dnia dalsze dwa (panam-
skie). 29 marca nad ranem, podczas
burzy i przy bardzo małej widoczno-
ści, niemieckie niszczyciele zaata-
kowały konwój torpedami, nie po-
wodując wszakŜe strat. Jedynie
okręty eskorty wdały się w pojedy-
nek artyleryjski i torpedowy z nie-
mieckim dywizjonem, w wyniku
czego został zatopiony jeden nie-
miecki niszczyciel, „Z – 26”. Dla
Brytyjczyków bitwa ta miała rów-
nieŜ niezbyt pomyślny przebieg,
gdyŜ storpedowany został znany nam juŜ krąŜownik „Trynidad”. Mimo powaŜnego
uszkodzenia krąŜownik zdołał dojść o własnych siłach, eskortowany przez dwa niszczy-
ciele, do Murmańska. Tam okazało się na podstawie badania rozbitego uderzeniem torpe-
dy pomieszczenia maszynowego, iŜ okręt został trafiony własną torpedą (!), której szczątki
mechanizmu znaleziono w kotłowni. Jak orzekli specjaliści, w wystrzelonej przez „Tryni-
Przygody „Tobruka” w konwoju PQ – 13
W dniu 20 marca 1942 roku wyruszył z Hvalfjördhur konwój PQ – 13, a następ-
nego dnia – konwój QP – 9 z Murmańska. Wydarzenia związane z przejściem tej pary
konwojów zasługują na szczególną uwagę z dwóch względów. Po pierwsze dlatego, Ŝe
tym razem doszło do szczególnie zaciekłych ataków nieprzyjacielskich, i to zarówno na-
wodnych, jak podwodnych oraz powietrznych, po drugie zaś, Ŝe jednym ze statków kon-
woju PQ – 13 był polski frachtowiec „Tobruk” (kpt. Ŝ. w. Bronisław Hurko), który zresztą
stoczył cięŜką, ale zwycięską walkę z atakującymi go bombowcami.
Początkowo przebieg rejsu był pomyślny i połowę trasy przebyto nie spotykając
nieprzyjaciela. Pogoda, nie dopisująca od samego wyjścia z Reykjaviku, pogarszała się
stale, a 25 marca rozpętała się burza śnieŜna o wyjątkowym natęŜeniu. Wzburzone morze
utrudniało bardzo powaŜnie sprawne posuwanie się szyku konwojowego. Wystąpiła gęsta,
nieprzenikniona mgła. Kika statków straciło łączność z konwojem i ochraniającymi go
siłami eskorty. Wśród statków tych znalazł się „Tobruk”, który – przejęty ze stoczni zale-
dwie kilkanaście dni przed wyruszeniem konwoju – odbywał swój pierwszy, „dziewiczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]