Jesienne zauroczenie - Lisa Kleypas,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Tytuł oryginałuIT HAPPENED ONE AUTUMNCopyright © 2005 by Lisa KleypasAll rights reservedProjekt okładkiEwa WójcikZdjęcie na okładce© Sandra Cunningham/Trevillion ImagesRedaktor prowadzącyMonika KalinowskaRedakcjaAnna Płaskoń-SokołowskaKorektaGrażyna NawrockaISBN 978–83–8097–665–8Warszawa 2016WydawcaPrószyński Media Sp. z o.o.02–697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28www.proszynski.plDla Christiny Dodd,mojej siostry, przyjaciółki − mojej inspiracjiZ miłością, L.K.PROLOGLONDYN, ROK 1843Dwie młode kobiety stały na progu perfumerii; jedna z nich niecierpliwie szarpała drugą za rękę.– Naprawdę musimy wchodzić do środka? – zapytała ta drobniejsza z wyraźnym amerykańskimakcentem, opierając się wysiłkom towarzyszki, która próbowała zaciągnąć ją do dyskretnie oświetlonegosklepu. – Zawsze w takich miejscach umieram z nudów, Lillian… podczas gdy ty godzinami wąchaszróżne rzeczy…– W takim razie zaczekaj ze służącą w powozie.– To jeszcze nudniejsze! Poza tym nie wolno ci nigdzie chodzić samej. Popadłabyś beze mniew kłopoty.Wyższa dziewczyna roześmiała się na całe gardło w sposób, który nie przystoi damie, i obie weszły dosklepu.– Ty wcale nie zamierzasz uchronić mnie przed kłopotami, Daisy. Po prostu nie chcesz, by ominęłyciebie.– Niestety, w perfumerii nie spotka nas żadna przygoda – padła ponura odpowiedź.Stwierdzenie to powitał cichy śmiech. Obie panny odwróciły się twarzami do staruszka w binoklach,który stał za odrapaną dębową ladą, ciągnącą się przez całą długość lokalu.– Jesteś tego pewna, panienko? – zapytał, uśmiechając się, gdy podeszły bliżej. – Niektórzy wierzą, żeperfumy to magia. Zapach jest najczystszą esencją rzeczy. A istnieją zapachy, które mogą przywołaćduchy dawnych miłości i najsłodsze wspomnienia.– Duchy? – powtórzyła zaintrygowana Daisy.– On nie mówi dosłownie, moja droga – rzuciła zniecierpliwiona Lillian. − Perfumy nie potrafiąwezwać ducha. I to żadna magia. To tylko mieszanina cząstek zapachowych, które pobudzają receptorywęchowe w twoim nosie.Staruszek, pan Phineas Nettle, patrzył na dziewczęta z rosnącym zainteresowaniem. Żadna z nich niebyła konwencjonalnie piękna, choć obie cechowała uderzająca uroda – miały jasną cerę i gęste ciemnewłosy, a także pewien bezpretensjonalny urok charakterystyczny dla Amerykanek.– Proszę – objął gestem rząd pobliskich półek – proszę obejrzeć moje towary, panno…– Bowman – odparła uprzejmie starsza z dziewcząt. – Nazywamy się Lillian i Daisy Bowman. –Zerknęła na kosztownie odzianą blondynkę, którą pan Nettle właśnie obsługiwał, jakby rozumiała, że niemoże jeszcze poświęcić im całej swej uwagi.Podczas gdy niezdecydowana klientka pochylała się nad wyborem perfum, które zaproponował jejNettle, Amerykanki spacerowały pomiędzy półkami zastawionymi perfumami, wodami kolońskimi,pomadami, woskami, kremami, mydłami i wszelkimi innymi artykułami przeznaczonymi do dbaniao urodę. Były tam olejki do kąpieli w zakorkowanych kryształowych buteleczkach, puszki z ziołowymimaściami i małe pudełeczka z fioletowymi pastylkami odświeżającymi oddech. Na niższych półkach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]