Jessica Steele - Lody na deszczu, ● Harlequin Romance
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JESSICA STEELE
Lody
na deszczu
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Fabienne wychodziła właśnie z domu na spotkanie
z przyjaciółmi, kiedy rozległ się dźwięk telefonu.
- Odbiorę - krzyknęła i szybko podniosła słucha
wkę. - Słucham?
- Panna Preston?
Po głosie natychmiast rozpoznała mężczyznę,
z którym już wcześniej rozmawiała.
- Tak - odpowiedziała zdenerwowana.
- Mówi Vere Tolladine.
- A, witam pana.
- Może pani zacząć w poniedziałek?
- Jak to? Dostałam pracę?
- A co? Czyżby się pani rozmyśliła?
- Ależ nie - odpowiedziała czym prędzej, starając
się ukryć wątpliwości, które ją niedawno ogarnęły.
- Pamiętam z naszej ostatniej rozmowy, że dzieci
trzeba odwieźć do szkoły o dziewiątej. W takim ra
zie byłoby chyba lepiej, gdybym wprowadziła się już
jutro.
- Proszę bardzo - powiedział chłodnym tonem
i objaśnił jej drogę do swojego domu w Sutton Ash.
- A zatem, do zobaczenia w niedzielę - zakończył
i odłożył słuchawkę.
6
LODY NA DESZCZU
Fabienne odpowiedziała na ogłoszenie w gazecie
proponujące pracę w charakterze opiekunki do dzieci.
Jadąc do Londynu na rozmowę kwalifikacyjną, nie
robiła sobie wielkich nadziei. Jej doświadczenie zawo-
dowe ograniczało się do pracy sprzedawczyni w skle-
pie odzieżowym, prowadzonym przez matkę.
- Kto to był? - zapytała matka, która razem z ich
psem 0liverem wyszła na korytarz.
Przed Fabienne stanęło teraz trudne zadanie poin
formowania jej, że czasowo wyprowadza się z domu.
-
Pamiętasz tę rozmowę, na którą pojechałam w ze-
szły wtorek? Dostałam pracę - zakończyła szybko.
- Kochanie, to wspaniale - ucieszyła się matka. Po
chwili jednak zapytała: - Czy zanim podejmiesz osta
teczną decyzję, mogłabyś jednak porozmawiać o tym
z ojcem i ze mną?
Kwadrans później Fabienne była już w radosnym na
stroju. Rodzice w końcu dali się przekonać głównie dla-
tego, że praca miała charakter tymczasowy, a ponadto
Fabienne obiecała, że na każdy weekend będzie przyjeż-
dżać do domu. Dodatkowym argumentem było również
to, że ojciec znał ze słyszenia Vere'a Tolladine'a i miał
o nim jak najlepsze zdanie. W świecie biznesu człowiek
ten cieszył się szacunkiem i uznaniem. Dla ojca Fa
bienne, który sam zajmował się prowadzeniem przedsię
biorstwa, trudno było o lepsze rekomendacje.
Fabienne zatrzymała samochód przed hotelem
„George", gdzie umówiła się na spotkanie z przyja-
LODY
NA
DESZCZU
7
ciółmi. Uświadomiła sobie ze smutkiem, że większość
jej znajomych wyprowadziła się już od rodziców i roz
poczęła samodzielne życie.
Jak mawiał jeden z jej kolegów, Tom Walton: „Im
później opuszczasz rodzinne gniazdo, tym trudniej ci
dorosnąć". Nie mogła się z tym nie zgodzić.
Rodzice otaczali ją troskliwą opieką, załatwiali za
nią mnóstwo spraw i zawsze byli pod ręką, gdy tylko
czegoś potrzebowała. Ostatnio nawet jej starszy
o dziesięć lat brat, Alex, zaczynał traktować ją jak
własną córkę.
Po skończeniu szkoły średniej wiele z nim rozma
wiała o wyborze studiów. Ojciec chciał, żeby studio
wała inżynierię na tej samej uczelni co brat. Obaj
z Alexem kierowali rodzinną firmą i uważali, że Fa-
bienne w przyszłości też do nich dołączy. Jednak dla
niej nie było to takie oczywiste, ponieważ studia poli
techniczne zupełnie jej nie interesowały. Nie wiedziała
tylko, jak powiedzieć o tym ojcu, który wiązał z nią
ogromne nadzieje.
Długo zwlekała z tą decyzją, aż wreszcie pewnego
wieczoru postanowiła spytać Alexa.
- Myślisz, że tata będzie bardzo rozczarowany, je
śli nie podążę w twoje ślady?
Alex bez zastanowienia zapewnił ją, że ojciec czuł
by się jeszcze gorzej, gdyby wiedział, że jego córka
studiuje tylko po to, żeby sprawić mu przyjemność.
Dla ojca zawsze najważniejsze było to, aby każde
z dzieci wybrało przede wszystkim własną drogę.
8
LODY NA DESZCZU
- Naprawdę, nie masz się czym martwić, Fenne.
Zresztą, jeśli chcesz, sam mogę z nim porozmawiać.
- Nie, nie, dziękuję. Myślę, że nie powinieneś mnie
w tym wyręczać.
Następnego dnia z drżącym sercem powiedziała oj
cu o swojej decyzji. Spodziewała się, że będzie zły,
a on tylko wpatrywał się w nią przybitym wzrokiem.
Wreszcie przytulił ją do siebie i spytał ironicznym
tonem:
- Czy to znaczy, że twoja kariera zawodowa za
kończy się w gustownym przybytku mamy?
- Ciekawa jestem, czy w jej obecności miałbyś od
wagę nazwać tak jej sklep - powiedziała Fabienne,
wybuchając śmiechem.
Praca w rodzinnym sklepie, którą rozpoczęła zaraz
po ukończeniu szkoły, dawała jej ogromną satysfa
kcję. Wszystko układało się pomyślnie aż do dnia,
kiedy matka zaczęła mieć kłopoty ze zdrowiem. Le
karz stwierdził, że powinna zmienić tryb życia; mniej
pracować i więcej odpoczywać. Cała rodzina potra
ktowała to zalecenie z należytą powagą. Ojciec wziął
Fabienne na stronę i powiedział:
- Nie chcę, żeby mama nadal tak się męczyła
w tym swoim sklepie.
- Rozumiem, ale znasz ją przecież. Ona zawsze
znajdzie sobie jakąś pracę. Może najlepszym wy
jściem z sytuacji byłoby zamknięcie interesu?
- Ona się na to nigdy nie zgodzi.
- W takim razie nigdy nie wyzdrowieje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]