Jezdzcy Smokow - Bialy smok 3 - Anne McCaffrey, Anne McCaffrey
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anne McCaffrey Bia�y Smok. 1 .W Warowni Ruatha, przej�cie bie��ce, Obr�t dwunasty- No, je�eli on teraz nie jest czysty - powiedzia� Jaxom N'tonowi,przeje�d�aj�c po raz ostatni naoliwion� szmatk� po grzebieniu na karkuRutha - to ja nie wiem, co to znaczy czysty! - Otar� spocone czo�o r�kawemswojej tuniki. - Jak my�lisz, N'tonie? - zapyta� uprzejmie, u�wiadomiwszysobie nagle, �e odezwa� si� do swego towarzysza, b�d�cego Przyw�dc� WeyruFort, bez szacunku odpowiedniego dla jego rangi.N'ton u�miechn�� si� szeroko i gestem wskaza� na trawiasty brzegjeziora. Przeszli po mlaskaj�cym b�ocie, jakie utworzy�o si� po sp�ukaniumydlanego piasku z ma�ego smoka, i jak jeden m�� odwr�cili si�, by obj��spojrzeniem ca�ego Rutha, l�ni�cego od wilgoci w promieniach porannegos�o�ca.- Nigdy jeszcze nie widzia�em, �eby by� a� taki czysty zauwa�y� N'tonpo nale�nym tej sprawie namy�le i zaraz doda�: ~o wcale nie znaczy, �e nieby�. Jednak je�eli nie ka�esz mu ruszy� si� z tego b�ota, zaraz si�ubrudzi.Jaxom szybko przekaza� t� pro�b�.- I trzymaj ogon do g�ry, Ruth, dop�ki nie znajdziesz si� na trawie -doda�.K�tem oka Jaxom zauwa�y�, �e Dorse i jego kumple ukradkiem odchodz�,tak na wszelki wypadek, gdyby N'ton mia� mie� dla nich jeszcze jak��robot�. Podczas k�pania Rutha, Jaxom opanowa� rozsadzaj�ce go zadowolenie.N'ton zap�dzi� do pomocy Dorse'a i innych. Serce ros�o Jaxomowi, kiedywidzia�, jak oblewaj� si� potem nad tym "kar�em", t� "przero�ni�t�jaszczurk� ognist�", nie mog�c dra�ni� si� z nim ani droczy�, jak towcze�niej planowali. Nie �ywi� �adnych nadziei, �eby taka sytuacja mog�apotrwa� d�u�ej. Ale je�eli dzisiaj W�adcy Weyru Benden zdecyduj�, �e Ruthjest wystarczaj�co mocny, by unie�� jego ci�ar w czasie lotu, wtedyb�dzie m�g� swobodnie odlecie� od szyderstw, jakie musia� znosi� ze stronyswojego mlecznego brata i jego kumpli.- Ty wiesz - powiedzia� N'ton, marszcz�c lekko brwi i krzy�uj�c r�cena pochlapanej tunice - �e Ruth tak naprawd� nie jest wcale bia�y.Jaxom z niedowierzaniem popatrzy� na swojego smoka.- Nie jest?- Nie. Popatrz na te odcienie br�zu i z�ota na jego sk�rze, na tefalki b��kitu i zieleni na jego boku.- Masz racj�! - Jaxom a� zamruga� oczami, zdumiony odkryciemprzyjaciela. - Pewnie te kolory sta�y si� du�o, du�o �ywsze, kiedy godomy�em do czysta, no i s�o�ce dzi� jeno �wieci! - Z rado�ci� m�wi� oswoim smoku, o ile tylko znalaz� wytrwa�ego s�uchacza.- On jest... bardziej... w kolorach wszystkich smok�w naraz - ci�gn��dalej N'ton. Po�o�y� ukosem r�k� na silnie umi�nionym barku Rutha,nast�pnie przechyli� na bok g�ow�, wpatruj�c si� w pot�ny zad. - I jestbardzo proporcjonalnie zbudowany. Mo�e on jest i ma�y, Jaxomie, alewspania�y z niego zwierz!Jaxom westchn�� znowu, pod�wiadomie prostuj�c ramiona i wypinaj�c zdum� pier� do przodu.- Ani nie za gruby, ani nie za chudy, co, Jaxomie? - N'ton da�Jaxomowi kuksa�ca w rami�, u�miechaj�c si� figlarnie na wspomnienie tychwszystkich okazji, kiedy Jaxom musia� go prosi�, by pom�g� mu zaradzi�k�opotom �o��dkowym Rutha. Jaxom doszed� do b��dnego wniosku, �e je�eliuda mu si� wepcha� w gardziel Rutha odpowiedni� ilo�� jedzenia, to smoczekdor�wna wielko�ci� tym smokom, kt�re si� razem z nim wyklu�y. Nic dobregoz tego nie wynik�o.- Czy my�lisz, �e jest do�� mocny, �ebym m�g� na nim polecie�?N'ton obdarzy� Jaxoma spojrzeniem pe�nym namys�u.- Zastan�wmy si�. Naznaczy�e� go zesz�ego Obrotu na wiosn�, a teraznasta�a ju� pora ch�od�w. Wi�kszo�� smok�w osi�ga sw�j pe�ny wzrost wczasie pierwszego Obrotu. My�l�, �e Ruth nie ur�s� wi�cej jak p� d�oniprzez ostatnie sze�� miesi�cy, s�dz� wi�c, �e osi�gn�� ju� sw�j pe�nywzrost: Hej, s�uchaj no - N'ton zareagowa� na smutne westchnienie Jaxoma -on o p� g�owy przerasta wszystkie biegusy, czy� nie? A ty nie jeste� wagici�kiej, jak ten tam Dorse.- Latanie to inny rodzaj wysi�ku, prawda?- Prawda, ale skrzyd�a Rutha s� w stosunku do jego cia�a wystarczaj�codu�e, by utrzyma� go podczas lotu...- Wi�c on jest prawdziwym smokiem?N'ton wbi� oczy w Jaxoma. Potem po�o�y� M�ce na ramionach ch�opca.- Tak, Jaxomie, Ruth jest prawdziwym smokiem, mimo �e o po�ow�mniejszym od innych! I dowiedzie tego dzisiaj, kiedy poleci z tob�! A wi�czabierajmy si� z powrotem do Warowni. Musisz si� wystroi�, �eby� by�r�wnie pi�kny jak on!- Chod�, Ruth!Wola�bym posiedzie� tu na slo�cu, odpar� Ruth, podchodz�c do Jaxoma.Jego ruchy by�y pe�ne wdzi�ku, gdy st�pa� dotrzymuj�c kroku swemuprzyjacielowi i Przyw�dcy Weyru Fort.- Na naszym dziedzi�cu te� b�dziesz mia� s�o�ce, Ruth zapewni� goJaxom, opieraj�c lekk� d�o� na �bie zwierz�cia, �wiadom radosnegob��kitnego odcienia, jaki przybra�y lekko wiruj�ce, fasetkowe oczy smoka.Kiedy szli dalej w milczeniu, Jaxom podni�s� oczy na imponuj�c� �cian�skaln�, b�d�c� Warowni� Ruatha, drugim pod wzgl�dem wieku miejscemzamieszkiwanym przez ludzi na Pernie. B�dzie to jego Warownia, kiedyosi�gnie pe�noletno�� albo kiedy jego opiekun, Lord Lytol, by�y czeladniktkacki, a tak�e smoczy je�dziec, zdecyduje, �e jest ju� wystarczaj�com�dry. Lordowie Warowni b�d� musieli w ko�cu zaakceptowa� fakt, �enieumy�lnie Naznaczy� na wp� wyro�ni�tego smoka. Jaxom westchn��,pogodziwszy si� ju� z faktem, �e nigdy nie pozwol� mu zapomnie� tejchwili.Nie �eby chcia� zapomnie�, ale Naznaczenie Rutha by�o przyczyn�przer�nych k�opot�w dla Przyw�dc�w Weyru Benden, F'lara i Lessy, dlaLord�w Warowni i dla niego samego, poniewa� nie wolno mu by�o zosta�prawdziwym smoczym je�d�cem i mieszka� w Weyrze. Musia� pozosta� LordemWarowni Ruatha, bo inaczej wszyscy m�odsi synowie wszystkich wa�niejszychLord�w, rozpocz�liby walk� na �mier� i �ycie, �eby zaj�� to stanowisko.Najgorszych problem�w przysporzy� temu cz�owiekowi, kt�rego najbardziejchcia� zadowoli� - swojemu opiekunowi, Lordowi Lytolowi. Gdyby Jaxom cho�przez moment zastanowi�. si�, zanim skoczy� na gor�ce piaski Wyl�garniBendenu, by pom�c bia�emu smoczkowi rozbi� tward� skorup�, zda�by sobiespraw�, ile udr�ki sprowadz� na Lorda Lytola ci�g�e wspomnienia tego, coutraci� ze �mierci� swego br�zowego Lartha. Nie mia�o to �adnegoznaczenia, �e Larth umar� na wiele Obrot�w przed narodzinami Jaxoma wWarowni Ruatha, tragedia ta w pami�ci Lytola by�a �ywa, okrutnie �wie�a,tak przynajmniej wszyscy m�wili. A je�eli tak by�o, zastanawia� si� cz�stoJaxom, to czemu Lytol nie zaprotestowa�, kiedy Przyw�dcy Weyr�w i LordowieWarowni zgodzili si�, �e jego podopieczny musi spr�bowa� wychowa� ma�egosmoka w Ruatha?Podnosz�c wzrok na wzg�rza ogniowe, Jaxom zauwa�y�, �e spi�owy LiothN'tona siedzi nos w nos z Wilthem, starszawym, br�zowym smokiem -wartownikiem. Ciekaw by�, o czym te dwa smoki rozmawiaj�. O jego Ruthu? Odzisiejszej pr�bie? Zauwa�y� jaszczurki ogniste, male�kich kuzyn�w du�ychsmok�w, zataczaj�ce leniwe spirale nad ich g�owami. M�czy�ni p�dziliintrusie i biegusy z g��wnych stajni na pastwiska, na p�noc od Warowni. Zszeregu niewielkich zabudowa� stoj�cych wzd�u� podjazdu na WielkiDziedziniec i wzd�u� skraju g��wnej drogi na wsch�d, unosi� si� dym. Nalewo od podjazdu budowano nowe chaty, jako �e wewn�trzne zakamarki WarowniRuatha uznano za niebezpieczne.- Ilu wychowank�w ma Lytol w Warowni Ruatha, Jaxomie? - zapyta� nagleN'ton.- Wychowank�w? Ani jednego, panie. - Jaxom zmarszczy� brwi. ChybaN'ton wiedzia� o tym.- A czemu nie? Musisz zapozna� si� z innymi lud�mi twojej rangi.- Och, ja cz�sto towarzysz� Lordowi Lytolowi do innych Warowni.- Dobrze by by�o, �eby� tu mia� koleg�w w swoim wieku.- Jest tu m�j mleczny brat, Dorse, i jego przyjaciele z podzamcza.- Tak, to prawda.Co� w g�osie Przyw�dcy Weyru kaza�o Jaxomowi spojrze� na niego, alewyraz twarzy m�czyzny nie powiedzia� mu nic.- Cz�sto si� ostatnio widujesz z F'lessanem? Pami�tam, �e obydwajporz�dnie rozrabiali�cie w Weyrze Benden.Jaxomowi nie uda�o si� opanowa� rumie�ca, kt�rym obla� si� a� ponasad� w�os�w. Czy to mo�liwe, �eby N'ton sk�d� dowiedzia� si�, �e obydwajz F'lessanem przecisn�li si� jako� przez dziur� do Wyl�garni Bendenu i zbliska ogl�dali jaja Ramoth? Nie s�dzi�, �eby F'lessan m�g� o tympowiedzie�! Komukolwiek! Ale Jaxom cz�sto zastanawia� si�, czy dotkni�cieprzez niego tego ma�ego jajeczka nie mia�o wp�ywu na p�niejszewydarzenia, na Naznaczenie!- Niewiele si� ostatnio widuj� z F'lessanem. Nie mam za du�o czasu,musz� opiekowa� si� Ruthem i w og�le.- No, tak... - powiedzia� N'ton. Wydawa�o si�, �e chce powiedzie� co�jeszcze, ale zmieni� zdanie.Kiedy dalej szli w milczeniu, Jaxom zastanawia� si�, czy powiedzia�co� niew�a�ciwego. Ale nit m�g� o tym d�ugo my�le�. W�a�nie wtedy brunatny...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]