Jak Hitler walczył ze sztuką zdegenerowaną, Trzecia Rzesza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak Hitler walczył ze "sztuką zdegenerowaną"
Sztuka nazistowska była jednym z kół napędowych propagandowej machiny
Dość wylizywania talerzy po paryskiej zupie Picassów i Cezannów. Chcemy
polskiej twórczości - wołał w 1931 roku w piśmie "Krak" znany polski grafik
Tadeusz Cieślewski (syn). Według ideologów prawicy sztuka miała być
optymistyczna, realistyczna, nawiązująca do ludowej tradycji, monumentalna i
zrozumiała dla mas. Zbiegło się to z tendencjami do oczyszczania sztuki z
elementów "narodowo obcych" w europejskich krajach totalitarnych, zwłaszcza
w Niemczech.
W związku z rasistowskim podłożem antysemityzmu Falangi [...] jako ciekawostkę warto
dodać, że parokrotnie publicyści bepistowscy wystąpili też przeciw kulturalnym
wpływom murzyńskim w sztuce - pisał Jan Józef Lipski w książce poświęconej ideologii
Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga kierowanego przez Bolesława Piaseckiego (od
pierwszych liter imienia i nazwiska przywódcy powstał skrót "bepiści", którym także
nazywano członków Falangi). Niechęć do "wpływów murzyńskich" nie była jednak
żadnym dziwactwem, ale częścią konsekwentnego programu. Był to program sztuki
zaangażowanej, agitacyjnej, masowej, realistycznej i poświęconej tematowi produkcji
(Lipski). Ale równie ważna jak cele idealne, które sobie wyznaczano, była w nim
agresywna polemika z "degeneracją" w kulturze, przez którą rozumiano wpływy "obce" -
zarówno "murzyńskie", jak i żydowskie czy francuskie. W sztuce za "zwyrodniałe"
uważano te kierunki, które ośmieliły się deformować obraz człowieka: kubizm, futuryzm,
ekspresjonizm - a więc to, co przyniosła awangarda, którą także uważano za szkodliwą.
1
Zwiedzający "Wielką wystawę sztuki niemieckiej" przed
tryptykiem "Cztery elementy" Adolfa Zieglera, jednego ze
sztandarowych malarzy Trzeciej Rzeszy
Ciągłe podsuwanie ludziom pod oczy tego, czego naśladować nie należy, to stały
element nazistowskiej propagandy. Slogan o odrzuceniu balastu przeszłości, połączony
z hasłami odnowy, odrodzenia, uzdrowienia, stale powracał w mowach
propagandowych Hitlera. Świadomie sięgał on do retoryki rewolucyjnej, wiedząc, że
niejednego może ona uwieść. I uwodziła, tym bardziej że za retoryką rewolucyjną żadna
rewolucja się nie kryła. Za wielkim przełomem, za "czyszczeniem świątyni sztuki" krył
się powrót do bezpiecznego wzoru, sztuki dobrze znanej społeczeństwu niemieckiemu -
gładko wypolerowanej rzeźby przedstawiającej umięśnioną postać męską i
wyidealizowanego, ale jednocześnie zatrącającego o kicz, aktu kobiecego. W
malarstwie był to powrót do akademickiej poetyki sielankowo-realistycznej.
Sielska sztuka nowych Niemiec
18 lipca 1937 roku w Monachium otwarto "Wielką wystawę sztuki niemieckiej". Mieściła
się w zaprojektowanym przez Paula Ludwiga Troosta Domu Sztuki Niemieckiej,
podobnym do nadmuchanej jak balon greckiej świątyni. Pokazano ok. 900 dzieł 580
artystów. Wśród obrazów dominowały pejzaże, przedstawienia ludzi przy pracy, sceny
obyczajowe i portrety, podobizny zwierząt. Sporą grupę stanowiły malowane i rzeźbione
portrety führera. Mało było tematyki militarnej, sztuka miała przedstawiać - podobnie jak
w radzieckim socrealizmie - sielską wizję świata, w której ludzie mają piękne zdrowe
ciała, kochają zwierzęta i żyją w pokoju, przy tym dużo i wydajnie pracując. Nazwiska
malarzy i rzeźbiarzy, którzy uczestniczyli w wystawie, w większości poszły w
zapomnienie, a ich dzieła wyjmowane są z magazynów muzealnych na wystawy
przypominające politykę kulturalną Trzeciej Rzeszy. Malarze mierni, jak Adolf Ziegler i
Wolf-gang Willrich, przetrwali jako ideolodzy sztuki niemieckiej z czasów Hitlera. Z
rzeźbiarzy pamięta się nazwiska Arno Brekera i Josefa Thoraka - ulubieńców Hitlera,
który do rzeźby przywiązywał szczególną wagę. Jako uzupełnienie monumentalnej
architektury miała ona do spełnienia większą rolę niż malarstwo.
Do czego sprowadzała się idea sztuki nazistowskiej? Ścisłej recepty twórczej nie było,
w czym także widać zbieżność ze sztuką realizmu socjalistycznego. Zalecenia zawarte
w mowach polityków z trudem dawały się przełożyć na język sztuki, jak np. rada Hitlera
podczas ceremonii otwarcia Domu Sztuki Niemieckiej, by w malarstwie używać tylko
takich barw, jakie występują w naturze. O tym, co wolno, a czego nie wolno było
malować, orzekali nazistowscy decydenci, a gust Hitlera miał tutaj spore znaczenie.
Kiedy führer w czerwcu 1937 roku zobaczył to, co jury wybrało na "Wielką wystawę
sztuki niemieckiej", wściekł się i wszystko pozmieniał wedle swego mniemania. O
"wielkiej sztuce przyszłości" wypowiadał się bardzo ogólnie. Za to precyzyjnie potrafił
2
powiedzieć, czego w niemieckiej sztuce nie chce. Na otwarciu wystawy 18 lipca 1937
roku wygłosił agresywne przemówienie - jedno z najbardziej zajadłych - przeciwko
sztuce nowoczesnej. Zapowiedział walkę z pozostałościami po "kulturalnym rozkładzie",
zaatakował "handlarzy i handelek". Realistyczną sztukę naśladowania natury
przeciwstawił "zdegenerowanej" deformacji. Sztukę, która zrozumiała jest sama przez
się - sztuce, która wymaga nadętej instrukcji obsługi, by usprawiedliwić swoje istnienie.
"Sztuka zdegenerowana" - symbol Republiki Weimarskiej
Dzień później w położonym niedaleko budynku monachijskiego Muzeum
Archeologicznego, w parku Hofgarten, otwarto wystawę "Entartete Kunst" (Sztuka
zdegenerowana) mającą pokazać w całej pełni pogardy, moralnego dna i pohańbienia
produkty "kulturalnego rozkładu", choroby drążącej od lat duszę niemiecką, z którą teraz
zamierzano się ostatecznie rozprawić. Była to najsłynniejsza propagandowa wystawa
XX wieku.
Pokazywała antyideał. Także w sposobie ułożenia prac. Ok. 600 dzieł 112 artystów
ściśnięto w kilku wąskich i ciemnych salach. Prace były powieszone gęsto i bezładnie,
często nieoprawione, niektóre stały na podłodze. Jej chaotyczny układ miał być
antytezą "Wielkiej wystawy sztuki niemieckiej". Miał też być wyszydzeniem dadaizmu
jako historycznej i artystycznej pomyłki. W ten sposób symbolicznie skazywano go na
niebyt wraz z całą Republiką Weimarską, której był symbolem. Weimar - bolszewizm -
żydostwo - chaos - takie utożsamienie miało zapaść w pamięć oglądającego wystawę
widza. Umieszczone obok obrazów ceny, za które je kupiono do publicznych kolekcji,
miały pokazywać marnotrawstwo publicznych pieniędzy przez klikę żydowskich
marszandów. Cytaty z krytyków sztuki i artystów miały obnażyć cynizm, z jakim
oszukiwali publiczność, zamiast dzieł podsuwając jej bohomazy.
Tak według nazistów miała wyglądać sztuka "nowych
Niemiec" - "Aryjska rodzina chłopska" Rudolfa Otto
3
Komentarze do obrazów i rzeźb były wulgarne. Obnażenie duszy żydowskiej - taki napis
widniał przy obrazach Ludwiga Meidnera, Jankiela Adlera, Marca Chagalla. Przy
obrazach ekspresjonistów Ernsta Ludwiga Kirchnera, Karla Schmidta-Rottluffa i Maxa
Pechsteina napisano: Niemieccy chłopi widziani po żydowsku, koło płócien Emila
Noldego i Oskara Muellera: Murzyn stał się w Niemczech ideałem sztuki
zdegenerowanej. Z kolei obok aktów ekspresjonistycznych lub kubizujących:
Wyszydzenie niemieckiego ideału kobiety: kretyn i kurwa, a przy obrazach Ottona Dixa,
najpierw ekspresjonisty, a potem przedstawiciela kierunku operującego werystyczną
poetyką zwanego Neue Sachlichkeit (Nowa Rzeczowość), przedstawiających
społecznych wyrzutków i kaleki z pierwszej wojny światowej: Świadomy sabotaż. To
była istota propagandowego zabiegu - poruszenie ukrytej struny awersji do tego co
inne, chore, kalekie, słabe, ale też wyrafinowane, intelektualne, elitarne. Przywódcy
nazistowscy gromadzili w ten sposób kapitał masowego poparcia dla poczynań o wiele
bardziej drastycznych - nawet niż antysemickie wystawy.
Wystawę zaprojektowali na polecenie Goebbelsa: Adolf Ziegler (malarz i prezes Izby
Sztuk Plastycznych w Goebbelsowskim ministerstwie propagandy), Wolfgang Willrich
(autor książki Sauberung des Kunsttempels - pamfletu wyszydzającego sztukę
nowoczesną, wydanego wiosną 1937 roku) i Walter Hansen. Komisja Zieglera,
przygotowując wystawę, zarekwirowała z kolekcji publicznych 17 tys. eksponatów. Był
to więc przegląd awangardowej sztuki z publicznych kolekcji niemieckich. Dominowali
artyści niemieccy (z najwybitniejszych Emil Nolde, Kurt Schwitters, George Grosz,
Oskar Schlemmer, Max Ernst, Ernst Barlach), ale nie zabrakło również Paula
Mondriana, Pabla Picassa, Marca Chagalla, Wassily Kandisky'ego, Paula Kleego,
Oskara Kokoschki.
Bardzo dużo było ekspresjonistów, co stanowiło istotną cechę wystawy monachijskiej,
gdyż stosunek władz nazistowskich do tego kierunku się zmieniał. Początkowo myślano
nawet o włączeniu go w państwową propagandę - tą perspektywą łudzili się także
niektórzy artyści. Jeszcze w mowie na zjeździe NSDAP w Norymberdze w 1934 roku
Hitler grzmiał o zwyrodniałych "jąkałach sztuki": kubistach, dadaistach i futurystach. To,
że dołączyli do nich ekspresjoniści, było efektem późniejszych sporów w partii
hitlerowskiej: porażki Goebbelsa i zwycięstwa linii Alfreda Rosenberga. Gdy trwała
wystawa w Monachium, ważył się jeszcze los niektórych ekspresjonistów z grupy Die
Brücke. Kiedy zorientowano się, że np. Franz Marc zginął na froncie podczas pierwszej
wojny światowej, usunięto z wystawy jeden z jego obrazów. Nazistom zdarzały się też
wpadki. Na ekspozycji "Entartete Kunst" znalazły się dwie rzeźby Rudolfa Bellinga, m.in.
kubizująca triada Dźwięk, a na sąsiedniej "Wielkiej wystawie sztuki niemieckiej"
prezentowano figurę sportowca tego samego rzeźbiarza. Gdy zauważono tę
niezręczność, natychmiast wycofano jego rzeźby z wystawy "sztuki zdegenerowanej". I
tak miała być śmietnikiem historii. Natomiast obrazu wielkiej sztuki niemieckiej nikt już
4
podważyć nie mógł.
Wystawa w Muzeum Archeologicznym była bezpłatna, ale zabroniono na nią wstępu
młodzieży - był to jeszcze jeden chwyt służący pohańbieniu i zrównaniu tego, co tam
zgromadzono, z pornografią. Zobaczyło ją dwa miliony widzów, trzy razy więcej niż
"Wielką wystawę sztuki niemieckiej", co zaniepokoiło hitlerowskie władze.
W 1937 roku - już w czasie przygotowań do wystawy - zaczęła się zorganizowana akcja
czyszczenia muzeów ze "sztuki zdegenerowanej". Od 31 maja 1938 roku państwo
mogło rekwirować "wytwory sztuki zdegenerowanej", także prywatnym właścicielom.
Artyści uznani za "zdegenerowanych" nie mogli wystawiać nawet w prywatnych
galeriach.
W sensie politycznym wystawa "Entartete Kunst" była zatem przełomem. Od niej
zaczyna się druga, ostrzejsza fala czyszczenia niemieckich muzeów. Wystawa była też
pierwszą zorganizowaną i koordynowaną przez państwo. Do 1941 roku wędrowała po
Trzeciej Rzeszy: była w Berlinie (1938), Szczecinie (1939), Wiedniu (czerwiec 1939) i
Wałbrzychu (1941), ostatnim przystankiem było Halle (kwiecień 1941). Zmieniał się przy
tym dobór prac, czego przyczyną było m.in. to, że naziści podchodzili do wyklętej przez
siebie sztuki w sposób praktyczny. Oficjalnie
potępiali "handlarzy i handelek", ale w
rzeczywistości cenniejsze eksponaty z wystawy
"sztuki zdegenerowanej" sprzedawali za granicę.
Część obrazów spalono jednak publicznie w
1939 roku.
"Degeneracja" i jej wrogowie
Oficjalną walkę ze sztuką nowoczesną naziści
rozpoczęli tuż po przejęciu władzy w Niemczech
w styczniu 1933 roku. Już w kwietniu 1933 roku
otwarto w Niemczech trzy bardzo podobne do
siebie wystawy: "Kulturbolschewistische Bilder"
w Mannheim, "Regierungskunst 1918-1933" w
Karlsruhe i "Schreckenskammer" w
Norymberdze. Wymowne były tytuły kolejnych
wystaw: "Kunst die nicht aus unserer Seele kam"
(Sztuka nie z naszej duszy) w Chemnitz (maj-
czerwiec 1933) i "Novembergeist: Kunst im
Dienst der Zersetzung" (Duch listopadowy: sztuka w służbie rozkładu) w Stuttgarcie
(czerwiec 1933). Wystawa, która stanowiła bezpośredni wzór dla wystawy monachijskiej
z 1937 roku, odbyła się w Nowym Ratuszu w Dreźnie, a jej ostrze było zwrócone
przeciw ekspresjonistycznym malarzom niemieckim z grupy Die Brücke. Wtedy po raz
pierwszy użyto nazwy "Entartete Kunst". Pokazano ją następnie w ośmiu niemieckich
miastach. Rok 1937 razem z wystawą monachijską był więc zakończeniem wielkiego
George Grosz, "Piękno chcę ciebie
wynagradzać", 1918
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]