Jennifer R. - 03 - Reb (tłum. nieoficjalne), ebooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->MoreThanBooks1|StronaMoreThanBooksSpis tresci2|StronaMoreThanBooks113|StronaMoreThanBooksCHAPTER1NICKTRANS: batBETA: WeeNigdy nie brałem się do walki jak inni. Mogłem to dobrze zrobić. Może byłemw tym nawet niezły. Ale nie podobało mi się. Albo, dlatego że podobało mi się to zabardzo.Sam walczył tylko, kiedy to coś oznaczało. Jak ucieczka. Przeżycie. Chronienie.Cas traktował to, jak taniec- zawsze chciał pokazać najlepsze ruchy. Głownie, dlategoże był dupkiem.Kiedy walczyłem, z trudem się od tego odrywałem.Wychyliłem kieliszek whiskey, taniego gówna i poczułem jak mięśnie brzuchami się napinają. Wyciągnij to z sedna, tak zawsze mówił Sam. A może było to czymś,co zwykł mówić, zanim straciliśmy nasze wspomnienia w Branchu- tajemniczejorganizacji, która zamieniła nas w super żołnierzy, a potem próbowała zabić, kiedy4|StronaMoreThanBooksnie słuchaliśmy się jak psy.Miałem problem z odróżnieniem starego wspomnienia od rzeczywistości.- Słyszałeś mnie? - powiedział facet obok.- Tak. - Czułem jak mrok baru osiada na mnie. Zawsze było coś w ciemnych,zadymionych barach. Coś znajomego.- Więc, co masz na to do powiedzenia? powiedział mężczyzna.Był wyższy ode mnie o kilka cali. Większy również. Grubszy, co oznaczało, żewolniejszy. Prędkość zawsze zwycięża nad salcesonem, jeśli o mnie chodzi. Nie to,żeby ktokolwiek kiedykolwiek wygrał.Zwróciłem się do mężczyzny, chwiejąc się aby pomyślał, że jestem pijany,chociaż nie byłem. A przynajmniej nie zupełnie. Spojrzałem na niego spod ciężkichpowiek, a potem przez jego ramię na jego dziewczynę, siostrę, albo może matkę.- Twoja mama jest ładna. Przykro mi, że na nią wpadłem.Kobieta zmarszczyła brwi. Mężczyzna się skrzywił.- Nie o tym mówię. Mój przyjaciel mówi, że widział jak kradniesz mój portfelblisko toalety. Zrobiłeś to?Tak.- Nie.- Cóż, on powiedział, że tak.Jeśli naprawdę bym się starał, nie byłoby tego świadków. Więc sądzę, żejednak zrobiłem to celowo.Może jednak lubiłem walkę po tym wszystkim.Głos Anny z tego ranka powrócił do mnie.Bądź ze sobą szczery. A jeśli niemożesz, przynajmniej bądź szczery ze mną.- Daj mi to. - Mężczyzna podszedł bliżej. Moje palce zaswędziały, zwijając sięw pięści.Przestań wybuchać tak często,powiedziała Anna.Będziesz szczęśliwszy.5|Strona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]