Jenoff Pam - Dziewczyna komendanta - Żona dyplomaty, ●●●● E-BOOKI
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jenoff Pam
Dziewczyna komendanta 02
Żona dyplomaty
"Jak to się stało, że przeżyłam, gdy tylu innych zginęło? Dlaczego
właśnie ja?"
Europa, 1945 rok. Cudem ocalała po koszmarze nazistowskiego
obozu Marta Nederman powoli wraca do zdrowia i równowagi
psychicznej. Poznaje amerykańskiego żołnierza Paula, którego
miłość przywraca jej wiarę w sens życia. Marta znów zaczyna
marzyć i snuć plany na przyszłość, zachodzi w ciążę. Niestety
tragiczna śmierć Paula niszczy nadzieje na szczęście. Zrozpaczona
Marta odnajduje wreszcie ukojenie w małżeństwie z brytyjskim
dyplomatą Simonem, z którym udaje jej się stworzyć wspaniały,
ciepły dom. Jednak los jeszcze raz okrutnie z niej zadrwi i wystawi ją
na ciężką próbę. Marta pragnie pomóc brytyjskiemu wywiadowi w
zdemaskowaniu komunistycznego szpiega, ale to oznacza powrót do
znienawidzonej i okrutnej przeszłości...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nie wiem, ile dni leżałam na twardej, zimnej podłodze, czekając
na śmierć. Chwilami byłam pewna, że już umarłam, skulona w
mrocznej ciszy grobu, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.
Nagle mój bok przeszył silny ból. Zaczęły do mnie docierać słabe
bodźce: skrobanie szczurów zza ściany, kapanie kropel wody,
zbyt daleko, bym mogła je dosięgnąć. Uderzyłam głową o
twardą, lodowatą powierzchnię. A więc jeszcze żyłam, ale byłam
pewna, że więcej tortur już nie wytrzymam. Oczami wyobraźni
ujrzałam -nad sobą strażnika z uniesionym nad głowę
metalowym prętem. Poczułam skurcz w żołądku. Czy coś
mówiłam?
- Nie, ani słowa. Zdałaś egzamin.
Po chwili zrozumiałam, że nikt do mnie nie mówił, a wszystko
działo się w mojej głowie. Lecz męski głos zabrzmiał
prawdziwie, jakbym słyszała Alka albo Jakuba. Tyle że Alek
zginął, aresztowany i zastrzelony przez gestapo, Jakub też mógł
już nie żyć, wyruszył bowiem z Emmą w śmiertelnie nie-
bezpieczną wyprawę przez góry.
Wciąż czułam na policzku chłodny dotyk warg Emmy, gdy
całowała mnie na pożegnanie na moście kolejowym. Jej słowa:
„Niech cię Bóg błogosławi, Marto", nadal dźwięczały mi w
uszach. Zbyt słaba, by odpowiedzieć, skinęłam tylko głową.
Odprowadziłam ją wzrokiem, kiedy uciekała, póki nie znikła w
ciemnościach. Dopiero potem zauważyłam na śniegu
powiększającą się czerwoną plamę. To była moja albo jego krew.
Ciało hitlerowskiego komendanta leżało bez ruchu blisko mnie.
Wyglądał spokojnie, prawie niewinnie. W tamtej chwili niemalże
rozumiałam sympatię Emmy. Aleja nienawidziłam
nazistowskiego dygnitarza. Zabiłam go, lecz wcześniej zdołał
mnie postrzelić. Rana w boku paliła żywym ogniem. Gdzieś w
oddali coraz głośniej wyły syreny. Przez chwilę żałowałam, że
odrzuciłam pomoc Emmy i kazałam jej uciekać. Nic bym jednak
nie zyskała. Spowolniłabym tylko jej ucieczkę, odebrałabym
szansę na ratunek. Złapaliby nas obie. Podjęłam właściwą
decyzję. Alek byłby ze mnie dumny. Jakub też. Przez chwilę
wyobraziłam sobie, że stoi nade mną, z brązowymi włosami
potarganymi przez wiatr. Zanim wizja rozpłynęła się we mgle,
wyszeptał bezgłośnie słowa podziękowania.
Nadjechało gestapo. Leżałam z zamkniętymi oczami, czekając,
aż położą kres mojej męce. Kiedy odkryli, że zabiłam
komendanta, mogłam spodziewać się tylko natychmiastowej
śmierci. Lecz jeden z nich stwierdził, że na kogoś takiego szkoda
kuli, bo i tak zaraz zdechnę. Inny, zapewne wyższy rangą,
powiedział, że trzeba mnie przesłuchać. Dlatego na razie
darowali mi życie.
- Jeszcze pożałuje, że nie zastrzeliliśmy jej na miejscu - zadrwił
jeden z gestapowców, gdy wrzucali mnie brutalnie na tylną
platformę furgonetki.
Czas pokazał, że nie rzucał słów na wiatr. Od momentu, gdy
padły, minęło kilka miesięcy, może lat. W więzieniu straciłam
rachubę czasu wśród jednakowych, samotnych dni,
wypełnionych cierpieniem i głodem. Najbardziej doskwierała mi
samotność. Czasami kładłam się tuż przy ścianie, przykładałam
usta do szpary przy podłodze i szeptałam:
- Halo! Jest tam ktoś?
Lecz nikt mi nigdy nie odpowiedział.
Za to teraz usłyszałam kroki. Jak zwykłe sparaliżował mnie
strach. Czy to chłopiec z kuchni, który patrzył na mnie pustymi,
niewidzącymi oczami za każdym razem, kiedy stawiał przede
mną gliniasty chleb i kubek brunatnej wody, czy oprawcy? Tor-
turowali mnie w nieregularnych odstępach. Dawali odpocząć
kilka dni lub tygodni, a potem raz po raz przesłuchiwali. Wkrótce
po aresztowaniu usunięto mi kulę. Oczywiście hitlerowcy
uczynili tak nie z litości, lecz dlatego, że z trupa nie można już
wyciągnąć prawdy. Bili mnie i torturowali na najróżniejsze
sposoby, zadając w kółko te same pytania:
- Dla kogo pracowałaś? Kto wydał rozkaz zastrzelenia
komendanta Richwaldera? Wymień tylko nazwiska i
pseudonimy, podaj adresy tajnych lokali, a zakończymy
przesłuchanie.
Lecz ja milczałam uparcie, a oni maltretowali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]