Jeśli nie ludowa, Polityka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Piotr Ikonowiczredakcja@tygodnikfaktycznie.plJeśli nie ludowa, to czyja?22 lipca był dla zdecydowanej większości Polaków normalnym dniem pracy.Na parkingu przed moim blokiem w Warszawie nie było wolnych miejsc.Mało kto pojechał na urlop.Kiedy wŁodziwsiadłem do taksówki i poprosiłem o zawiezienie na ulicę 22 Lipca,taksówkarz zrobił do mnie oko i oznajmił,żeteraz to już na trzy tygodnie później. Władzemiasta zdążyły przemianować „22 Lipca" na „6 Sierpnia".O Polsce Ludowej mamy pamiętać, oglądając ją w krzywym zwierciadle filmów Barei, któremłodzieżodbiera zresztą dosłownie.Kiedy zmieniono nazwę państwa, mój przyjaciel napisał tekst pod tytułem „Jeśli nieludowa, to czyja?". Zmianie nazwy państwa towarzyszyły telewizyjne zapewnienia różnychcelebrytów, znanych i lubianych artystów,żewreszcie „jesteśmy we własnym domu".Po czym rozpoczął się największy w historii akt rozdawnictwa, zwany prywatyzacją.Majątek narodowy rozdrapano, a zdobycze socjalne zlikwidowano.Wielkoprzemysłowa klasa robotnicza, która była główną siłą w walce z nieudolnymirządami PZPR, odeszła do historii wraz z większością przemysłu. Zniknęła więc siła zdolnaprzeciwstawić się antypracowniczym i antyspołecznym posunięciom nowej władzy. Zamiastoczekiwanej modernizacji gospodarki doszło do likwidacji wielu przemysłów i gałęzi.Własnąprodukcję zastąpiono importem, własne sieci handlowe – zagranicznymi. Polskiebanki - bankami należącymi do obcego kapitału. Nawet duża część prasy została wykupiona -głównieprzez niemieckie konsorcja.W międzynarodowym podziale pracy przypadła nam rola rezerwuaru taniej siłyroboczej wykorzystywanej na miejscu między innymi w specjalnych strefach ekonomicznychi eksportowanej na Zachód. Jesteśmy też pożytecznym rynkiem zbytu i pomniejszymkooperantem zagranicznych korporacji, bo przecież rzadko wytwarzamy jakiś produktfinalny.Pojawiły się nowe, nieznane już w Polsce Ludowej zjawiska, jak masowe bezrobocie,niedożywienie dzieci, bezdomność i wykluczenie społeczne. Moje pokolenie, pokolenie„Solidarności", wciąż zełząw oku wspomina coroczne miesięczne urlopy, masowebudownictwo mieszkaniowe dostępne dla każdego i to poczucie bezpieczeństwa w kraju,gdzie na każdym kroku czekała praca. Czasy, kiedy wprawdzie na półkach było niewiele, aleza to lodówki rzadko bywały tak puste jak obecnie.Wystarczy spojrzeć na stare nagranie festiwalu piosenki w Opolu, aby zobaczyćtwarze publiczności,łudziroześmianych, radosnych, nierzadko zbuntowanych,chwytającychw lot każdy dowcip, każdą aluzję do głupoty panującej władzy.Właśnie to,żeczuliśmy siębezpieczni, bo nie czyhał komornik, bezrobocie i bieda, sprawiło,żemogliśmy tamten ustrójobalić. Byliśmy wtedy odważniejsi, kulturalniejsi i hardziej rozpolitykowani.Moi koledzy, robotnicy, nie mogą zapomnieć tego poczucia siły, jaka tkwiław wielotysięcznej załodze fabryki. Maciek z FSO wspomina,żekiedy wchodził do zakładuzatrudniającego wtedy 12 tysięcy ludzi, czuł,żeidzie za nim jakaś wielka potęga. Ta siłazdolna była wywalczyć ustawę o samorządzie pracowniczym, prawo do współdecydowaniao swoim miejscu pracy. To było pierwsze, co im odebrano w ramach planu Balcerowicza.To roszczenie współdecydowania i współodpowiedzialności to istota socjalizmu. Bo ludziesię buntowali i strajkowali przecież nic po to, by uwłaszczyć elity, leczżebyprzejąć z rąkgłupiejmonopartii kontrolę nad krajem. Temu służyła koncepcja strajku czynnego,polegająca na tym,żezamiast strajkować, załogi miały przejąć zakłady z rąk narzuconejprzez Partię dyrekcji i produkować dalej. I przez 16 miesięcy „Solidarności", strajków,wieców i konfrontacji władza przynajmniej po części należała „do ludu pracującego miasti wsi". Polska Ludowa miała stać się taka nie tylko z nazwy. Bo zdobycze realnegosocjalizmu uwolniły ludzi od strachu przed biedą, mało kto pracował dłużej niż 8 godzin,powstał potencjał buntu, gotowość do wolności. Ale zamiast niej przyszedł stan wojenny,a potem rządy bogatych nad biednymi.Zbiorowe marzenie o sprawiedliwości społecznej zastąpiły indywidualne marzeniakonsumpcyjne. Ludzie, kiedy przestali być razem, zaczęli się bać.I boją się do dzisiaj.Rozpolitykowani za komuny dziś stronią od polityki, bo się nią brzydzą. Brzydzą się więcdemokracją w jej obecnym, elitarnym wydaniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]