Jaroslav Hasek - Przygody Dobrego Wojaka Szwejka- część 1[Zlotopolsky], Jaroslav Hasek - Przygody Dobrego ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JAROSLAV HAŠEK
PRZYGODY DOBREGO
WOJAKA SZWEJKA
tom pierwszy
Przełożył Paweł Hulka-Laskowski
Tytuł oryginału czeskiego: OSUDY DOBRÉHO VOJAKA ŠVEJKA ZA SVĚTOVÉ
VÁLKY
SPIS TREŚCI
Wstęp...........................................................................................................3Część pierwsza Szwejk na tyłach....................................................................4Rozdział pierwszy Jak dobry wojak Szwejk wkroczył na widownię wojnyświatowej................................................................................................................5Rozdział drugi Dobry wojak Szwejk w dyrekcji policji.............................13Rozdział trzeci Szwejk przed lekarzami sądowymi..................................21Rozdział czwarty Szwejk wypędzony z domu wariatów...........................27Rozdział piąty Szwejk w komisariacie policji przy ulicy Salma............... 31Rozdział szósty Szwejk przerywa zaczarowane koło i wraca do domu... 38Rozdział siódmy Szwejk rusza na wojnę...................................................47Rozdział ósmy Szwejk symulantem..........................................................53Rozdział dziewiąty Szwejk w garnizonie...................................................67Rozdział dziesiąty Szwejk zostaje pucybutem kapelana polowego.........84Rozdział jedenasty Szwejk jedzie z kapelanem odprawiać mszę polową.............................................................................................................................104Rozdział dwunasty Dysputa religijna......................................................112Rozdział trzynasty Szwejk idzie namaszczać..........................................118Rozdział czternasty Szwejk zostaje pucybutem porucznika Lukasza....130Rozdział piętnasty Katastrofa.................................................................164Epilog...........................................................................................................175Część druga Szwejk na froncie....................................................................179Rozdział pierwszy Przygody Szwejka w pociągu....................................180Rozdział drugi Budziejowicka anabasis Szwejka....................................197Rozdział trzeci Przygody Szwejka w Királyhíd.......................................255Rozdział czwarty Nowe cierpienia..........................................................306Rozdział piąty Z Brucku nad Litawą ku Sokalowi..................................327WSTĘP
Wielkie czasy wymagają wielkich ludzi. Istnieją bohaterowie nieznani,
skromni, bez sławy i historii Napoleona. Analiza ich charakteru zaćmiłaby jednak
sławę nawet Aleksandra Macedońskiego. Dzisiaj na ulicach praskich możecie
spotkać steranego życiem człowieka, który sam nawet nie wie, jakie znaczenie ma
w historii nowych wielkich czasów. Idzie sobie skromnie swoją drogą, nikomu się
nie naprzykrza i jemu też nie naprzykrzają się dziennikarze, którzy domagaliby
się od niego wywiadu. Gdybyście go zapytali, jak się nazywa, odpowiedziałby wam
skromniutko i prosto: „Jestem Szwejk”.
Otóż ten cichy, skromny człowiek jest naprawdę tym starym, poczciwym
wojakiem Szwejkiem, mężnym i statecznym, który niegdyś za czasów Austrii był
na ustach wszystkich obywateli królestwa czeskiego, a którego sława nie zagaśnie
nawet w republice.
Bardzo kocham zacnego wojaka Szwejka i opisując jego losy czasu wojny
światowej, mam nadzieję, że wy wszyscy będziecie sympatyzowali z tym
skromnym, nieznanym bohaterem. On nie podpalił świątyni bogini w Efezie, jak
to uczynił ten cymbał Herostrates, aby się dostać do gazet i do czytanek
szkolnych.
To wiele.
Autor
CZĘŚĆ PIERWSZA
SZWEJK NA TYŁACH
ROZDZIAŁ PIERWSZY
JAK DOBRY WOJAK SZWEJK WKROCZYŁ NA WIDOWNIĘ WOJNY
ŚWIATOWEJ
- A to nam zabili Ferdynanda - rzekła posługaczka do pana Szwejka, który
opuściwszy przed laty służbę w wojsku, gdy ostatecznie przez lekarską komisję
wojskową uznany został za idiotę, utrzymywał się z handlu psami, pokracznymi,
nierasowymi kundlami, których rodowody fałszował.
Prócz tego zajęcia dotknięty był reumatyzmem i właśnie nacierał sobie
kolana opodeldokiem.
- Którego Ferdynanda, pani Müllerowo? - zapytał Szwejk nie przestając
masować kolan. - Ja znam dwóch Ferdynandów: jeden jest posługaczem u
drogisty Pruszy i przez pomyłkę wypił tam razu pewnego jakieś smarowanie na
porost włosów, a potem znam jeszcze Ferdynanda Kokoszkę, tego, co zbiera psie
gówienka. Obu nie ma co żałować.
- Ależ, proszę pana, pana arcyksięcia Ferdynanda, tego z Konopisztu, tego
tłustego, pobożnego.
- Jezus Maria! - zawołał Szwejk. - A to dobre! A gdzie też to się panu
arcyksięciu przytrafiło?
- Kropnęli go w Sarajewie, proszę pana, z rewolweru, wie pan. Jechał tam
ze swoją arcyksiężną w automobilu.
- Patrzcie państwo, moja pani Müllerowo, w automobilu. Juścić, taki pan
może sobie na to pozwolić i nawet nie pomyśli, jak taka jazda automobilem może
się skończyć nieszczęśliwie. I jeszcze do tego w Sarajewie, to jest w Bośni, pani
Müllerowo. To na pewno zrobili Turcy. Nie trza im było tej Bośni i Hercegowiny
zabierać. Tak to, tak, pani Müllerowo. Więc pan arcyksiążę już na sądzie boskim.
Długo też się męczył?
- Pan arcyksiążę był od razu trup, proszę pana. Sam pan wie, że z
rewolwerem nie ma szpasów. Niedawno temu w naszej dzielnicy w Nuslach też
się jeden bawił rewolwerem i powystrzelał całą rodzinę, a nawet stróża, który
poszedł zobaczyć, kto też tam strzela na trzecim piętrze.
- Niektóry rewolwer, pani Müllerowo, nie wystrzeli, choćby się człek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]