Jerry Ahern - Cykl-Krucjata (12) Rebelia, Jerry Ahern
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JERRY AHERN
KRUCJATA: 12 REBELIA
(Przełożyła: Iwona Zakrzewska)
PROLOG
John Rourke siedział w otwartych drzwiach ładowni helikoptera. Miejsce przy sterach
zajmowała Natalia Tiemierowna. Wyraźnie widzieli rysującą się na horyzoncie sylwetkę.
”Edena 2”. W odległości mili od nich leciał drugi helikopter, pilotowany przez Kurinamiego.
Krople gęstego deszczu nie ograniczały już widoczności, tak że bez trudu mogli go dojrzeć.
Przy trzecim śmigłowcu, znajdującym się na ziemi, stał dowódca statku kosmicznego ”Eden
l”, a zarazem głównodowodzący ”Projektu Eden” - kapitan Christopher Dodd.
Pasy przewieszone przez lewe ramię Johna podtrzymywały karabin M-16. Dwa
podobne, zabezpieczone przed przesuwaniem się, leżały w zasięgu ręki.
W słuchawkach zabrzmiał głos Natalii:
- John, ani śladu jednostek Władymira. Nie ma też innych śmigłowców.
- To dzięki nazistom - skomentował Rourke. - Oby tak pozostało.
”Eden 2” był coraz bliżej zaimprowizowanego pasa startowego. Wyglądało na to, że
tym razem obejdzie się bez przykrych niespodzianek - jak dotąd żaden sowiecki śmigłowiec
wyposażony w nowoczesną broń pokładową nie próbował im przeszkodzić, nikt nie usiłował
ich zestrzelić. W pobliżu nie krążył płonący helikopter z uwięzionym we wnętrzu najbliższym
przyjacielem Johna, Paulem Rubensteinem.
Zarówno John z Natalią jak i Kurinami znajdowali się na pokładach helikopterów
skradzionych Rosjanom . Nie było to podyktowane względami bezpieczeństwa - użyli ich
bardziej dla zasady niż z konieczności. Tuż po wyładowaniu ”Edena l” Karamazow zniknął,
jakby rozpłynął się w powietrzu. Od tego czasu nie odnotowano jakichkolwiek wrogich akcji.
Rourke nie przytrzymywał rękami leżącego na kolanach karabinu. Dłonie Johna wciąż
krwawiły, a każde poruszenie sprawiało mu dotkliwy ból.
Wstrząsnął nim dreszcz. Strumień powietrza wytwarzającego siłę nośną był lodowaty.
Skórzana kurtka lotnicza nie chroniła przed zimnem. Nie zdążył wcześniej się przebrać;
przemoczone ubranie schło na nim teraz, potęgując uczucie chłodu. Uśmiechnął się
nieznacznie - jako lekarz powinien bardziej dbać o swoje zdrowie.
Skupił uwagę na ”Edenie 2”. Ogłuszający huk wskazywał, że statek zwalnia,
przekraczając barierę dźwięku.
Spojrzał w dół. Dostrzegł podskakujące i wymachujące rękami figurki ludzi. To
przebudzony personel ”Edena l” pozdrawiał nadlatujący prom. Z ziemi nie dochodziły żadne
odgłosy, ale domyślał się, że rozbrzmiewają tam liczne okrzyki. Pewnie też modlili się w
duchu o szczęśliwe lądowanie statku.
”Eden 2”
sunął teraz tuż nad linią horyzontu. ”Czy nie jest za nisko?” - zaniepokoił się
Rourke.
- Powoli... - wyszeptał.
- Co, John? - odezwała się Natalia. - Nic takiego. Mówiłem do siebie.
- Mam nasłuch z ”Edena 2”
.
Przełączę ich na inne pasmo.
Usłyszał trzaski, gdy Natalia zmieniała częstotliwość, potem w eterze rozległ się głos
Christophera Dodda mówiącego z ziemi:
- W porządku, Ralph. Powinieneś unieść dziób o parę stopni.
- Roger, Chris, już poprawione. Zmniejszani obroty. Schodzę.
Rourke zdał sobie sprawę, że wstrzymuje oddech. Z wysiłkiem odwrócił wzrok od
lądującego promu. Rozejrzał się po niebie, szukając śladów nieprzyjaciela Na ”Edenie 2”
znajdowały się dwadzieścia trzy osoby. Oprócz trzech obsługujących prom wszyscy byli
pogrążeni w kriogenicznym śnie, w który zapadli dokładnie w chwili nastania Nocy Wojny,
pięć wieków temu.
”Dwadzieścia trzy osoby”.
Nadal wstrzymywał oddech. Nieomal czuł zgrzyt wysuwanego podwozia, chociaż nie
mógł go słyszeć.
Znowu popatrzył na ziemię. Wydawało mu się, że widzi Sarah machającą niebieską
chustką. Zobaczył wyraźnie Elaine Halwerson. Jej czarna twarz odcinała się od reszty tłumu.
”Eden 2” zwalniał. Pas startowy był wolny. Wcześniej od-holowano ”Edena l”, robiąc
miejsce dla następnego statku.
Zwalniał...
Koniec. Zatrzymał się. John głęboko odetchnął. Kolejna grupa wylądowała
bezpiecznie. Prawie bezludna Ziemia znowu zyskiwała mieszkańców. Może uda się coś
odbudować.
- Po wszystkim - usłyszał szept Natalii w słuchawkach.
Nie odezwał się.
ROZDZIAŁ I
Jim Hixon, lekarz pokładowy ”Edena l”, z pewnością znał swój fach. Gdy tylko
powrócił do życia po długim okresie hibernacji, błyskawicznie zorientował się w sytuacji.
Zarządziwszy dodatkową transfuzję dla Michaela, natychmiast zajął się Paulem
Rubensteinem. Sarah pełniła obowiązki pielęgniarki. John, mając zabandażowane obie ręce,
nie mógł pomóc doktorowi. Służył mu jedynie jako konsultant.
Hixon zdjął bandaże z jego rąk. Obejrzał oparzenia i otarcia. John uśmiechnął się,
widząc rumieniec na twarzy Natalii, gdy Hixon chwalił sposób, w jaki opatrzyła jego rany.
”Ja nie zrobiłbym tego lepiej” - powiedział, po czym poprosił Natalię o ponowne
zabandażowanie, co rozbawiło Johna. Sam, będąc lekarzem, wiedział, że słowa te, chód
wypowiedziane szczerze, zabrzmiały jak pusty komplement Lekarze rzadko wykonywali
opatrunki i nigdy tak dobrze, jak pielęgniarki.
Deszcz ustał. Rourke wyszedł poza obręb obozu. Usiadł na szerokim, płaskim
kamieniu, obok położył karabin. W umieszczonych pod pachą kaburach Alessi miał dwa
nierdzewne pistolety typu Detonic kaliber 45 - zwane popularnie detonikami. Jego dłonie nie
były w pełni sprawne, wątpił więc, czy w razie potrzeby zdoła w porę wydostać broń z
kabury. Za to maszynowy karabin C AR-15 znajdował się w zasięgu ręki.
”Eden 2” wyładował w godzinę po tym, jak deszcz przestał padać. Przybycia czterech
pozostałych promów kosmicznych spodziewano się w ciągu najbliższych dwu dni. Wskutek
nalegań Johna Dodd, Lerner i Styles zajęli się zorganizowaniem patroli mających zapewnić
bezpieczeństwo. W ich skład wchodzili budzący się stopniowo pasażerowie promów. John,
który jako jedyny spośród członków ”Projektu Eden” przebywał już wcześniej w
kriogenicznym uśpieniu, zdawał sobie sprawę z ograniczonych możliwości i nie najlepszej
kondycji fizycznej niedawno obudzonych. Nawet Jim Hixon, operując Paula, musiał co jakiś
czas przerywać, żeby usiąść i odpocząć.
Pięć wieków zatrzymania funkcji życiowych organizmu, bezczynności i bezruchu -
ludzkie ciało wymagało czasu, aby powrócić po tym do pełnej sprawności.
Rourke zapalił cienkie, ciemne cygaro. Trzymał je w zaciśniętych zębach, podrzucając
zapalniczkę Zippo. W świetle księżyca można było prawie odczytać wygrawerowane na niej
inicjały JTR. Chowając zapalniczkę do kieszeni, zaciągnął się głęboko dymem z cygara. Było
dobre, jak wszystkie, które robiła dla niego Annie wiedząc, że nie może się bez nich obyć.
Chyba dlatego tak bardzo mu smakowały, że stanowiły dzieło rąk jego córki. Niezależnie od
tego postanowił ograniczyć palenie. Nie wpływało to najlepiej na jego zdrowie, a przecież
idealna kondycja fizyczna jest mu niezbędna, szczególnie teraz, w nadchodzącym czasie.
John zamyślił się. Próbował uporządkować fakty.
Michael powracał do sił dzięki transfuzjom, a także, co musiał przyznać, jego
własnym chirurgicznym umiejętnościom. Rany Paula powinny się również szybko zagoić,
mimo że był osłabiony znaczną utratą krwi. Obaj zresztą mieli doskonałą opiekę. Michaela
nie odstępowała Madison - dziewczyna, którą ocalił przed ludożercami, gdy ci otaczali Arkę.
Dziś nosiła w łonie wnuka Johna. Nie mógł marzyć o lepszej pielęgniarce dla Michaela. A
Paul? Uśmiechnął się w myśli. Najlepszy przyjaciel Johna zostanie wkrótce jego zięciem.
Annie pozostanie przy Paulu, nawet jeśli miałoby to kosztować ją życie.
Jego dzieci - Annie i Michael - były teraz prawie w jego wieku. Dwadzieścia osiem i
trzydzieści lat. Biologicznie Rourke był za młody na ich ojca, jednak w rzeczywistości...
Użycie komór kriogenicznych pozwalało na takie igraszki z naturą i czasem.
Zwrócił się myślą ku żonie. Od czasu, gdy asystowała przy operacji Paula, widział ją
tylko raz, z daleka. A Natalia? Niegdyś torturowana przez męża, dziś dręczona widmem
Karamazowa. Teraz starała się doprowadzić do porządku karabiny
M16 i 1911A1 z dwóch promów wchodzących w skład ”Projektu Eden”. Należało
zapewnić im prawidłowe funkcjonowanie po pięćsetletnim przebywaniu w czymś o
konsystencji kosmolinii.
Myśl o karabinach nasunęła mu pytanie, dlaczego autorzy ”Edenu” wyposażyli załogi
promów w broń starszego typu, kalibru 45. Przecież w okresie bezpośrednio poprzedzającym
Noc Wojny dokonano istnego przewrotu w dziedzinie uzbrojenia, szeroko zresztą
propagowanego. Skonstruowano wówczas doskonały pistolet Beretta, kaliber 9 mm. Im
jednak dano do dyspozycji stare ”czterdziestki piątki”. W gruncie rzeczy był z tego
zadowolony. Miał zapasy amunicji ACP 45, poza tym zawsze wolał większy kaliber.
Bliscy ludzie, środki przedsięwzięte dla ich obrony... Starzy i nowi nieprzyjaciele...
Przypomniał sobie uzbrojone helikoptery naznaczone swastykami. Pojawiły się, gdy
wraz z Sarah, Kurinamim, Madison i Elaine usiłował wybawić z opresji Natalię. Przyniosły
nowego wroga. Chociaż tak naprawdę pochodził on z przeszłości.
Lecz największym i zarazem najstarszym wrogiem był ten, który zgodnie z wszelka
logiką powinien już dawno nie żyć.
Rourke nigdy nie przebaczył sobie tego niedopatrzenia. Władymir Karamazow
wydawał się martwy pięć wieków temu, po strzelaninie na ulicach tego, co niegdyś było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]