Jerzy Robert Nowak - Przemilczany Polski Holocaust(1),
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przemilczany polski holocaust
Profesor Jerzy Robert Nowak
Antypolska dywersja
Drukowany w 60. rocznice pami
ętnego Września cykl artykułów profesora Jerzego
Roberta Nowaka zawiera fragmenty jego najnowszej książki, pokazującej zdradę
Polski przez cześć Żydów na Kresach Wschodnich w latach 1939-1941, ich udziale w
antypolskich dywersjach zbrojnych, fetowaniu sowieckich najeźdźców, mordowaniu
polskich oficerów, fali śmiercionośnych donosów, deportowaniu Polaków i in.
Osławiony pozew 11 Żydów amerykańskich przeciw Polsce był tylko kulminacja
wzmagającej się od kilkunastu lat fali antypolonizmu. Coraz donośniej obrzuca się
Polaków najobrzydliwszymi kalumniami, na czele z zarzutami, ze byliśmy jakoby
wspólnikami Hitlera w mordowaniu Żydów. A tymczasem coraz bardziej zagłuszana
jest prawda o polskiej martyrologii, o polskim holocauście, który pochłonął
przynajmniej 4,5 miliona Polaków (łącznie z minimum około półtora miliona naszych
rodaków, którzy stracili życie na skutek sowieckich represji). Byli oni ofiarami
zapomnianego pierwszego holocaustu lat 1939-1941, który zdziesiątkował przede
wszystkim Polaków, zbrodniczego holocaustu urządzonego przez Sowietów.
Przemilczany polski holocaust
Przez 45 lat, od 1944 do 1989 roku w Kraju - w warunkach uzależnienia od Sowietów
całkowicie milczano o tych zbrodniach sowieckich na Polakach. Po 1989 roku zaś
postępy w ujawnianiu antypolskich zbrodni są ciągle aż nazbyt skromne ze względu
na panowanie w przeważającej części mediów i wydawnictw dawnych chwalców
sowietyzmu, którym niewygodne jest pokazywanie, ze zbrodnie sowieckie
przewyższały całkowicie zbrodnie nazizmu (vide np. manipulacje Krystyny Kersten,
która nawet teraz we wstępie do Czarnej księgi komunizmu próbuje jeszcze osłabiać
wymowę tej książki, demaskującej zbrodnie komunizmu (przypomnimy, ze nawet
skrajnie tendencyjny, antypolski autor żydowski Jan Tomasz Gross przyznawali w
Revolution from Abroad (Princeton 1988, s. 229), ze w pierwszych dwóch latach
okupacji (1939-1941) Sowieci zabili lub doprowadzili do śmierci trzy lub cztery razy
więcej ludzi niż naziści z ludności liczącej polowe tej, która znalazła się pod niemiecka
jurysdykcja. Gross ocenia na 120 tysięcy liczbie zamordowanych przez nazistów ofiar:
Polaków i Żydów w ciągu pierwszych dwóch lat okupacji niemieckiej, a wiec przed
rozpoczęciem przez Niemców masowego wyniszczania ludności żydowskiej i polskiej.
Według Normana Daviesa, Sowieci zabili w ciągu tych dwóch lat, tj. do czasu amnestii
dla Polaków w 1941 roku, prawie siedmiokrotnie więcej osób niż Niemcy, bo aż 750
tysięcy (por. N. Davies: God's Playground, Oxford 1983, t. 2, s. 451). Ogromna część
z tych 750 tysięcy osób stanowili Polacy, wymordowani lub doprowadzeni do śmierci
przez wyniszczenie na Syberii. Według niektórych ocen, nawet te dane Daviesa mogą
być zaniżone, bo już w pierwszych dwóch latach okupacji sowieckiej zamordowano
lub doprowadzono do śmierci ponad milion obywateli polskich, w ogromnej części
Polaków.
W każdym przypadku, nawet przy przyjęciu za podstawie najbardziej zaniżonej liczby
sowieckich ofiar, która podaje Gross, nie ulega wątpliwości, ze holocaust polski w
pierwszych dwóch latach okupacji ziem polskich przez obu najeźdźców był
kilkakrotnie większy od holocaustu żydowskiego. Nie ulega przy tym wątpliwości, ze
mordowanie setek tysięcy Polaków i mordercze deportacje ponad półtora miliona
Polaków na Syberie miały jednoznacznie charakter zbrodniczych czystek etnicznych.
Jakże wymowna pod tym względem była informacja podana przez historyka Tadeusza
Gasztolda w odniesieniu do masowej wywózki Polaków na Sybir 9 lutego 1940 roku:
Wśród wysiedlonych znalazła się rodzina gajowego z Plisy II, Aleksandra Grzyba. W
przeczuciu najgorszego - było 40 stopni poniżej zera - Grzybowie, korzystając z
nieuwagi strażnika, oddali swoje półroczne dziecko krewnej Janinie Koszarowej. Fakt
ten ujawniono i kazano przywieźć na stacje dziecko. Dygnitarz sowiecki stwierdzili -
cytuje z pamięci: nie chodzi tu o to czy inne dziecko, lecz o zasadę. Wszyscy Polacy
będą wysiedleni z tego kraju, a na ich miejsce przyjdą ludzie radzieccy (cyt. za
Społeczeństwo białoruskie, litewskie i polskie na ziemiach pólnocno-wschodniej II
Rzeczypospolitej w latach 1939-1941, pod red. M. Gizejewskiej i T. Strzembosza,
Warszawa 1995, s. 206).
Dlaczego informacji o tym pierwszym - polskim holocauscie nie podejmuje się dużo
donośniej w naszej publicystyce i w pracach naukowych historyków, a w
szczególności w publikacjach adresowanych do zagranicznych czytelników? Dodajmy
przy tym jeszcze tak długo przemilczane informacje o zbrodniach sowieckich,
stanowiących swoisty wstęp do polskiego holocaustu po wrześniu 1939 roku, to jest
wymordowanie przez Sowietów ponad trzysta tysięcy Polaków w ramach wielkiej,
antypolskiej czystki etnicznej lat 1937-1938. Według Mikołaja Iwanowa, autora tak
ważnej, a wciąż za mało nagłośnionej książki Pierwszy naród ukarany, straty liczącej
prawie 1 200 000 Polaków w okresie międzywojennym społeczności polskiej w ZSRR
sięgnęły około 30 proc. ocalej liczby tamtejszych Polaków (por. M. Iwanow: Pierwszy
naród ukarany. Polacy w Zwiazku Radzieckim 1921-1939, Warszawa 1991, s. 8 i 377).
Dodajmy wiec razem te liczby z lat 1937-1938 i z lat 1939-1941. Dlaczego tak
niewiele pisze się o tych zbrodniach i rozmiarach polskiej martyrologii? Co robią
polscy historycy czasów najnowszych, czy nie widza, ze niepodejmowanie tych spraw,
nielikwidowanie tak ponurych "białych plam" obciąża ich sumienia jako naukowców i
jako Polaków? Co zrobiła w tej sprawie po 1989 roku Komisja Badania Zbrodni nad
Narodem Polskim? Dlaczego nie zwrócila się z szerszym apelem do spoleczenstwa o
nadsylanie relacji z przemilczanych dotad zbrodni popelnionych przez Sowietów na
narodzie polskim w czasie wojny? I o nadeslanie relacji o konkretnych wykonawcach
tych zbrodni - zbrodniarzach pochodzenia rosyjskiego, ukrainskiego, bialoruskiego i
żydowskiego?
Profesor Ryszard Szawlowski w trzech wydaniach swej znakomitej książki Wojna
polsko-sowiecka 1939 skupil się na przedstawieniu przemilczanych zbrodni
ukrainskich i białoruskich na Polakach w latach 1939-1941.
Zaczynający się w dzisiejszej "Naszej Polsce" cykl tekstów pt. Przemilczane zbrodnie
stanowi przystosowana do wymogów tygodnika wersje mojej najnowszej książki o
tym samym tytule, mającej pokazać zbrodnicze skutki zdrady Polski przez wielka
część Żydów na Kresach Wschodnich. I konkretne przejawy tej zdrady, od
antypolskiej dywersji poprzez fetowanie sowieckich najeźdźców, przykłady
mordowania Polaków przez zbolszewizowanych Żydów, ogromna fale
śmiercionośnych donosów, która miedzy innymi znacznie powiększyła listę katyńska,
"pomocy" w deportowaniu wielkiej rzeszy Polaków itp.
Dlaczego Żydzi nie potępili tej zdrady?
Przypomnijmy, ze jeszcze 11 czerwca 1942 roku generał Sikorski zapytywał w
odręcznej depeszy, odpowiadającej na oświadczenie przedstawicieli Agencji
Żydowskiej - Izaaka Grünbauma i Emila Schmoraka: Dlaczego (...) dotąd oficjalne kola
żydowskie nie potępiły jawnej zdrady i innych zbrodni, jakich się wobec Polski i
polskich obywateli dopuszczali przez cały czas okupacji sowieckiej (cyt. za K. Kersten:
Polacy, Żydzi, komunizm, Warszawa 1992, s. 32-33). Postulat generała Sikorskiego
okazał się, niestety, tylko pobożnym życzeniem. Oficjalne kola żydowskie nie tylko
nie zdobyły się na potępienie tej ohydnej, jawnej zdrady i innych zbrodni wobec
Polski, ale coraz częściej posuwały się w późniejszych latach do jawnego szkalowania
tak umęczonej i zdradzonej przez Aliantów Polski.
"Tańczyli na grobie Polski"
Przypomnijmy w kontekście tamtych zbrodni żydowskich uwagi rzetelnego historyka
z zewnątrz, najsłynniejszego dziś zagranicznego badacza dziejów Polski - Normalna
Daviesa. W polemice z antypolskim żydowskim publicysta Abrahamem Brumbergiem
Davies pisał, powołując się na mnóstwo pamiętników i relacje tysięcy żyjących na
Zachodzie tych, którzy przeżyli, iz: Wśród kolaborantów i donosicieli, jak i personelu
sowieckiej policji bezpieczeństwa, w owym czasie był szokująco wysoki procent
Żydów (...). Z perspektywy emocjonalnej wielu Polaków, Żydów widziano jako
tańczących na grobie Polski (por. N. Davies: An Exchange, "The New York Review of
Books", 9 kwietnia 1987 r.).
Udział Żydów w antypolskiej dywersji zbrojnej
Tendencyjni historycy żydowscy i skrajnie filosemiccy, pisząc o postawie Żydów na
Kresach we wrześniu 1939 roku, gotowi są przyznawać głównie to, ze część Żydów
witała entuzjastycznie wojska sowieckie, budowała dla nich bramy triumfalne czy
nawet całowała w ekstazie sowieckie czołgi. Wszystko to jednak jest przez tych
historyków prosto tłumaczone, iz chodziło głównie o radość z uratowania przed
wejściem pod niszczące dla Żydów panowanie Niemiec hitlerowskich, a wiec radość z
uwolnienia przed groźba zagłady. W rzeczywistości ogromna część Żydów we
wrześniu 1939 roku nie odczuwała jeszcze takiej groźby, a i same Niemcy
hitlerowskie jeszcze wtedy nie podjęły decyzji w tej sprawie.
Głównym celem tego typu usprawiedliwień fetowania Sowietów przez wielka część
Żydów na Kresach jest stworzenie wrażenia, ze było ono spowodowane wyłącznie
strachem przed Niemcami, a nie zdrada Polski i zajadła wrogością do niej. Dlatego
tendencyjni historycy od Korca i Engela po Kerstenowa i Zbikowskiego tak starannie
próbują przemilczeć najbardziej kompromitujące postawę Żydów wobec Sowietów
fakty, a zwłaszcza czynny udział znacznej części Żydów w otwartej zbrojnej dywersji
wobec Polski. Dywersji, która była szczególnie haniebna. Chodziło bowiem o
podstępny, zdradziecki atak na wykrwawione już w walkach przeciwko najeźdźczym
wojskom hitlerowskim wojska polskie. Zbrojne grupy żydowskich dywersantów,
atakując Polaków, splamiły się atakiem na pierwsze w drugiej wojnie światowej
wojska stawiające czynny opór ludobójczemu, nazistowskiemu najeźdźcy. Dodajmy,
ze zbrojne żydowskie wystąpienia przeciwko wojskom polskim nie miały charakteru
odosobnionego. Doszło do nich poza najgroźniejsza żydowska rebelia komunistyczna
w Grodnie, miedzy innymi w Skidlu, Zborowie, Lubomli, Kolomyi, Rozyszczach, Izbicy,
Stiepaniu, Byteniu i Uscilugu.
Antypolska dywersja żydowska w Grodnie
Szczególnie groźna dywersja zbrojna przeciwko wojskom polskim była żydowska
ruchawka w Grodnie. Pod względem skali wydarzeń i zagrożenia dla wojsk polskich
można by ja porównywać z dywersja niemiecka w Bydgoszczy, tyle ze jest dotąd
prawie zupełnie nie uwzględniana w syntetycznych opracowaniach historii Polski w
drugiej wojnie światowej i w podręcznikach. A był to niezwykle wymowny przykład
zdradzieckiego zachowania się wobec Polski ze strony części mniejszości narodowej,
opartego na zmasowanych atakach "zza węgla" na walczące w obronie Ojczyzny
wojsko polskie. Dodajmy, ze podobnie jak w Bydgoszczy Polacy w Grodnie bardzo
cieczko zapłacili za stłumienie antypolskiej rebelii - przez cale tygodnie, a nawet
miesiące, trwały wyłapywania polskich obrońców Grodna, przy ogromnie aktywnej
pomocy zbolszewizowanych Zydów-donosicieli.
Profesor Ryszard Szawlowski tak pisał w swej monografii wojny polsko-sowieckiej
1939 roku o zagrożeniu dla Polaków stworzonym przez dywersje Zydów-komunistów
w Grodnie: Nim jeszcze nastąpiła obrona Grodna przed wojskami sowieckimi,
wybuchła w mieście zakrojona na szeroka skale dywersja komunistycznej "V
kolumny". Złożona była ona prawie wyłącznie z miejscowych Żydów, którzy, jak już
wspomnieliśmy, stanowili w 1939 roku polowe ludności miasta. Wśród Żydów tych
istniał silny odłam probolszewicki. Wielu z nich żywiło zresztą niechęć czy wręcz
nienawiść do Polaków i do Polski "w ogóle"; natomiast Rosja - każda Rosja - niektórym
z nich imponowała (stad na przykład praktykowane przez duża część burżuazji
żydowskiej na Kresach Wschodnich nieraz nawet demonstracyjne mówienie po
rosyjsku).
W każdym razie od 17 września 1939 część ludności żydowskiej na Kresach
entuzjastycznie witała wojska sowieckie, masowo zapełniała szeregi tworzonej przez
okupantów "milicji ludowej", denuncjowała i aresztowała licznych Polaków. Istnieją na
ten temat setki czy wręcz tysiące świadectw. Najbardziej "bojowy" okazał się jednak
ów odłam komunistyczny w Grodnie, który doprowadzili tam do jakiegoś na mała
skale powstania.
Naszemu wojsku, policji, a nawet użytej częściowo straży pożarnej (dla zwalczania
dywersantów strzelających ze strychów większych domów) udało się w dużym
stopniu te dywersje zlikwidować (por. R. Szawlowski: Wojna polsko-sowiecka 1939,
Warszawa 1997, t. 1, s. 106-107).
Jan Sieminski, harcerz walczący w obronie Grodna we wrześniu 1939 roku, tak
wspominał ówczesne dramatyczne wydarzenia: Późnym wieczorem z 18 na 19
września 1939 roku w mieście wybuchła gwałtowna strzelanina zorganizowana przez
komunistów, głównie Żydów i nacjonalistów białoruskich. Inicjatorami tej rebelii byli
najprawdopodobniej tajni współpracownicy stalinowskiego NKWD. Potwierdzają to
fakty, ze w pierwszych czołgach, atakujących nazajutrz miasto, znajdowali się
grodzieńscy Żydzi, którzy uciekli do Rosji Radzieckiej przed wybuchem drugiej wojny
światowej. Widziano: Aleksandrowicza, Lipszyca, Margulisa i innych. Wskazywali oni
załogom czołgów strategiczne punkty w mieście. Kwestii tej dotychczas nie udało się
wyjaśnić, gdyż radzieckie archiwa wojenne pozostają szczelnie zamknięte.
Ten nocy rebelianci z bronią długa i krótka atakowali rodziny inteligencji polskiej,
urzędników, a nawet żołnierzy w pobliskich miasteczkach: w Skidlu, Lunnie, Jeziorach
i innych. Z rozkazu plka B. Adamowicza, przy współpracy wiceprezydenta miasta
Romana Sawickiego - rebelie w mieście stłumiono (por. J. Sieminski: Grodno
walczące. Wspomnienia harcerza, Białystok 1992, s. 51).
Zdradzieckie strzały zza węgla
Relacje z tamtych lat dowodzą, ze żydowscy dywersanci uciekali się do zdradzieckich
strzałów z ukrycia nie tylko do wojsk polskich, ale w ogóle do ludności cywilnej, chcąc
wywołać zamieszanie i panikę.
Rotmistrz Narcyz Lopianowski, dowódca 2. szwadronu 101. Pułku Ułanów walczącego
w obronie przed bolszewikami we wrześniu 1939 roku wspominał: Podczas tych
ciężkich chwil, najbardziej nieprzyjemne było zachowanie się grup złożonych prawie
wyłącznie z miejscowych Żydów. Szczególniej utkwiła mi w pamięci ulica
Dominikańska, gdzie strzały padały nie tylko z broni rzecznej, lecz i z rkm,
ustawionego na dachu, oraz granatów ręcznych, rzucanych z okien domów (cyt. za R.
Szawlowski: Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 80).
Halina Araszkiewicz - we wrześniu 1939 roku uczennica szkoły w Grodnie
relacjonowała po latach - w 1984 roku: Po południu poszłyśmy z ciocia, żeby cos za to
kupić. Aż tu na ul. Brygidzkiej zaczęto strzelać. Patrzymy, na balkonach Żydzi z
czerwonymi opaskami strzelają po ulicy do ludzi (...). Kolo domu ktoś powiedział, ze
Związek Radziecki przekroczyli nasze granice (cyt. za: R. Szawlowski, op.cit., t. 2, s.
191).
Brunon Hlebowicz, ówczesny nauczyciel i działacz harcerski w Grodnie, uczestnik
obrony miasta, wspominał po latach w relacji o tamtym okresie: Już wiedzieliśmy, ze
poprzedniej nocy wybuchła rebelia komunistyczno-zydowska. Strzelano do policji,
strzelano do żołnierzy, do pojedynczych osób, ale bunt zlikwidowano zarówno w
samym mieście Grodnie, jak i w miasteczkach takich, jak Ostryna czy Jeziory, jak
Indura (cyt. za R. Szawlowski: op.cit., t. 2, s. 58).
Odwet skomunizowanych Żydów
Wojskom polskim, jak to już wcześniej podałem, udało się rozbić komunistyczna
zbrojna rebelie w Grodnie. Schwytanych z bronią w ręku antypolskich dywersantów
rozstrzelano zgodnie z regułami wojennymi. Spowodowało to później zwielokrotniony
zmasowany odwet sowiecki, w oparciu o donosy żydowskich informatorów, na
wszystkich, których uznano za uczestników polskiej obrony Grodna. Jak pisał profesor
Tomasz Strzembosz: Po zajęciu Grodna rozpoczęły się represje wymierzone głównie
przeciwko młodzieży, przy pomocy zresztą tych samych dywersantów. Kim oni byli?
Według jednogłośnej opinii, zarówno mieszkańców Grodna, jak jego obrońców (w tym
także policjantów i żołnierzy ścierających się z dywersantami), byli to Żydzi, zapewne
w większości mieszkańcy tego miasta. Uzbrojeni byli w karabiny (a nawet bron
maszynowa), w części uzyskane z magazynów wojskowych, które otwarto dla cywilów
- obrońców (por. T. Strzembosz: Rewolucja na postronku (2), "Tygodnik Solidarność",
1998, nr 9).
W toku sowieckich represji w Grodnie doszło do rozlicznych przypadków
rozstrzeliwania wziętych do niewoli żołnierzy i oficerów polskich, a także
aresztowanych przez Sowietów cywili, zwłaszcza harcerzy i gimnazjalistów. Jak pisał
profesor Ryszard Szawlowski: Najgorsze były pierwsze dni po opanowaniu miasta
przez Sowietów. Ludzie, w szczególności młodzież, byli rewidowani, i jeśli na przykład
znaleziono nawet mały nożyk u chłopaka - rozstrzeliwano go na miejscu. Podobno na
placu przed Fara leżał cały wal z ciał ludzi w ten sposób pomordowanych (por. R.
Szawlowski, op.cit., t. 1, s. 363-364).
Brutalne represje sowieckie objęły w pierwszych tygodniach po zdobyciu Grodna nie
tylko polskich mieszkańców tego miasta, ale Polaków z całego powiatu regionu
grodzieńskiego. Profesor Ryszard Szawlowski pisał o licznych zbrodniach
popełnionych w tych dniach i tygodniach w powiatach regionu grodzieńskiego.
Dokonywane one były przez samych Sowietów oraz - z błogosławieństwem sowieckim
- przez komunistów białoruskich i żydowskich. Podobno bolszewicy dali wówczas
miejscowym komunistom dwa tygodnie dla swobodnego mordowania tzw. wrogów
klasowych w każdym razie w regionach wiejskich. W bogato udokumentowanej
książce Juliana Siedleckiego o losach Polaków w ZSRR czytamy, iz: Terror objął cały
powiat grodzieński i dalsze okolice: uczestniczyli komuniści białoruscy i żydowscy
(por. J. Siedlecki: Losy Polaków w ZSRR w latach 1939-1986, Londyn 1988, s. 33).
Antypolska ruchawka w Stiepaniu
Czesław Piotrowski opisał we wspomnieniach z 1939 roku przebieg antypolskiej
ruchawki z udziałem Ukraińców i Żydów w Stiepaniu na Wolyniu, stwierdzając miedzy
innymi: Natomiast najtragiczniejszy wyraz miała akcja swego rodzaju "powstania
ukraińskiego" w Stepaniu na wiadomość o przekroczeniu w dniu 17 września przez
wojska radzieckie granicy polskiej. Zjawili się tam nagle jacyś "dywersanci", wyszli z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]