Jedno małe kłamstwo - K.A. Tucker, ۩۞۩ E - B O O K, !!! romanse nowe

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Dla Lii i SadiePrzeżyjcie swoje życia, jak chcecie.Dla PaulaZa opiekę nad dziećmi.Dla StaceyPrawdziwej agentki pisarza.PROLOGOdchodzę.Zostawiam głosy, krzyki, rozczarowania.Zostawiam złudzenia, błędy i żale.Zostawiam wszystko, czym powinnam być i to, czym być nie mogę.Wszystko to jest kłamstwem.ROZDZIAŁ PIERWSZYZBYT IDEALNACzerwiec– Livie, uważam, że jesteś popieprzona.Drobinki sernika wylatują mi z ust i rozpryskują się na szybie tarasu, gdy krztuszę siękawałkiem, który mam na widelcu. Moja siostra ma pokręcone poczucie humoru. Właśnie najego karb zrzucam tę uwagę.– To nie jest śmieszne, Kacey.– Masz rację. Pewnie, że nie jest.Sposób, w jaki to mówi – spokojnie i łagodnie – sprawia, że lekko kurczy mi się żołądek.Ocierając usta z resztek sernika, odwracam się, by przyjrzeć się jej twarzy, szukającpodpowiedzi – czegoś, co obnaży jej grę. I nic nie dostrzegam.– Jesteś poważna, prawda?– Jak zawał serca.Panika podchodzi mi do gardła.– Znowu ćpasz?Odpowiada mi spojrzeniem przymrużonych oczu.Nie wierzę jej jednak. Pochylam się, by się zbliżyć i poszukać w jej oczach oznak –rozszerzonych źrenic, przekrwionych białek – wskazówek, które nauczyłam się rozpoznawać,gdy miałam dwanaście lat.Nic. Nic, tylko kryształowo czyste, niebieskie spojrzenie wbite we mnie. Pozwalam sobie naniewielkie westchnienie ulgi. Przynajmniej nie wracamy do punku wyjścia.Nie wiem, co odpowiedzieć, więc nerwowo chichoczę, biorąc do ust kolejny kawałek ciasta.Tyle że tym razem jego smak jest gorzki, a konsystencja ziemista. Zmuszam się doprzełknięcia.– Jesteś zbyt idealna, Livie. Wszystko, co robisz, co mówisz, takie jest. Nie pozostawiaszsobie miejsca na błędy. Gdyby ktoś uderzył cię w twarz, przeprosiłabyś go. I nie wkurzasz sięza to, co mówię. To tak jakbyś nie była zdolna do złości. Mogłabyś być ukochanym dzieckiemMatki Teresy i Gandhiego. Jesteś… – Kacey milknie, szukając właściwego słowa. Znajduje jenatychmiast: – Popieprzenie zbyt idealna!Krzywię się. Kacey rzuca wulgaryzmami jak niektórzy uśmiechami. Już dawno przywykłamdo tego, jednak teraz każde brzydkie słowo uderza we mnie jak cios w nos.– Uważam, że pewnego dnia się załamiesz i zmienisz w Amelię Dyer.– Kogo? – Marszczę brwi w zdziwieniu, jednocześnie przeżuwając ostatni kęs ciasta.Kacey lekceważąco macha ręką.– Och, ta babka w Londynie, która zamordowała setki dzieci…– Kacey! – Posyłam jej śmiercionośne spojrzenie.Przewraca oczami i marudzi pod nosem:– Nie o to chodzi. Właściwie to chciałam ci powiedzieć, że Stayner zgodził się z tobąporozmawiać.To się robi coraz bardziej niedorzeczne.– Co? Ale… ja… ale… doktor Stayner? – prycham.Jej terapeuta zespołu stresupourazowego?Ręce zaczynają mi się trząść. Odkładam talerzyk na stół, nim go upuszczę.Kiedy Kacey poczęstowała mnie ciastem i zaproponowała, abyśmy wspólnie obejrzały z tarasuzachód słońca nad plażą Miami, myślałam, że będzie uroczo. Teraz widzę, że wykombinowałasposób, by przekazać mi swój szalony pomysł, którego nie potrzebuję. – Kacey, ja nie cierpięna ZSP.– Nie powiedziałam, że cierpisz.– Cóż, więc po co to wszystko?Kacey nie ujawnia mi powodu. Za to wozi się na moich wyrzutach sumienia.– Jesteś mi to winna, Livie – mówi płaskim głosem. – Kiedy trzy lata temu prosiłaś, bympoddała się leczeniu, zrobiłam to. Dla ciebie. Nie chciałam, ale…– Potrzebowałaś tego! Byłaś wrakiem. – To niedomówienie. Wypadek samochodowyspowodowany przez pijanego kierowcę, w którym zginęli nasi rodzice, sprawił, że Kaceyupadła na samo dno, kończąc na narkotykach, jednorazowych przygodach seksualnychi przemocy. Niestety, trzy lata temu okazało się, że można spaść jeszcze niżej i myślałam, że jąstraciłam.Jednak doktor Stayner sprawił, że ją odzyskałam.– Tak, potrzebowałam – mówi, zagryzając zęby. – I nie mówię, byś poddawała się takiejsamej ambulatoryjnej terapii. Proszę cię tylko o to, byś odebrała, gdy zadzwoni doktor Stayner.To wszystko. Zrób to dla mnie, Livie. – To kompletnie irracjonalny, wręcz szalony pomysł,mimo to, po tym jak Kacey zaciska dłonie w pięści, jak przygryza wargę, wnoszę, że nieżartuje. Naprawdę się o mnie martwi. Gryzę się w język i bezmyślnie spoglądam na fale, naktórych tańczą ostatnie promienie zachodzącego słońca. I rozmyślam.Co do diabła mógłby chcieć mi powiedzieć doktor Stayner? Jestem piątkową uczennicą nadrodze do Princeton, mam zamiar iść na medycynę. Kocham dzieci, zwierzęta i starszych ludzi.Nigdy nie wyrywałam muchom skrzydełek ani nie przypalałam lupą mrówek. Z pewnością niejestem ciekawym przypadkiem. I obficie pocę się w obecności przystojniaków. Z pewnościądostanę udaru na pierwszej randce. No, chyba że najpierw roztopię się w kałużę potu, zanimktoś będzie miał szansę mnie zaprosić.Wszystko to sprawia, że jestem dwa kroki od stania się kolejnym psychopatycznym seryjnymmordercą. Mimo to lubię i szanuję doktora Staynera, pomimo jego osobliwości. Rozmowaz nim nie będzie nieprzyjemna. Z pewnością będzie to szybka konwersacja…– Telefon mnie chyba nie zabije – mamroczę pod nosem, po chwili dodaję: – A potembędziemy musiały porozmawiać o tym etapie w karierze psychologa, nad którym pracujesz.Jeśli widzisz nad moją głową powiewające czerwone chorągiewki, to nie wróży to dobrzetwojej długoterminowej, owocnej karierze w tym zawodzie.Kacey relaksuje się odrobinę i opiera wygodnie na leżaku, a uśmiech zadowolenia malujesię na jej ustach.I wiem, że dokonałam właściwego wyboru.***WrzesieńCzasami w życiu podejmujesz decyzję, a potem wątpisz w jej słuszność. Bardzo. Nieżałujesz, bo wiesz, że dokonałeś właściwego wyboru, i że tak prawdopodobnie jest lepiej. Zato spędzasz mnóstwo czasu zastanawiając się, co, u diabła, robisz.Ja nadal zastanawiam się, dlaczego zgodziłam się odebrać ten telefon. Codziennie nad tymrozmyślam. I teraz też to robię.– Nie sugeruję, że masz odtwarzać scenariusz filmuGirls Gone Wild,Livie. – Doktor zdążyłwłączyć łagodny i gładki ton głosu, którego używa, by kogoś do czegoś zmusić.– A skąd mam wiedzieć? Trzy miesiące temu sugerował pan, że mam rozmawiaćz orangutanem.To prawda.– Minęły trzy miesiące, jak się miewa stary Jimmy?Gryzę się w język i biorę głęboki oddech, zanim powiem coś niestosownego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl