Jerome Pellissier - Kiedy zaczyna się starość, Artykuły prasowe

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jérôme Pellissier
Kiedy zaczyna się starość?
Nieprzypadkowo trzy główne nurty dyskursu poświęconego osobom
w podeszłym wieku dotyczą demografii, medycyny i gospodarki – wobec braku
właściwych rozważań o starości skupiamy się na liczbach, ciele i kosztach. Trudność
z samym nazwaniem tych osób świadczy o tym, że społeczeństwo ma z nimi pewien
problem: słowo „stary", postrzegane w opozycji do „młody", jest odbierane niemal
jako obelga i stało się swoistym tabu. Zależnie od obowiązującej w danym momencie
tendencji mówi się zatem o „osobach w podeszłym wieku", „seniorach", „osobach
starszych" lub „wiekowych".
Czysto ludzki strach przed starością, połączony z czarnym scenariuszem, którym
karmią nas ekonomiści, prowadzi do zniekształcenia rzeczywistości. I tak, wbrew wszelkim
danym statystycznym, 24 kwietnia 2008 r. Valérie Pécresse, ówczesna minister szkolnictwa
wyższego, wskazywała na „plagę starzenia się" („Ripostes", France 5). 27 czerwca 2006 r.,
przedstawiając program „Solidarność późnego wieku", Philippe Bas – w tamtym czasie
minister ds. osób starszych – mówił o „demograficznym tsunami". W podobnym tonie
wypowiada się też obecna minister ds. osób starszych i autonomii – Michčle Delaunay.
Według niej Francja liczy „więcej ludzi w podeszłym wieku niż niepełnoletnich [1]".
Le
Monde
zaś zapewnia: „Starzy stają się większością" (21 lutego 2013 r.). Zaledwie kilka lat
wcześniej demograf Jacques Dupâquier deklarował: „W 2050 r. [Francja] będzie bardziej
przypominać hospicjum niż klub fitness" (przemówienie wygłoszone w Académie des
sciences morales et politiques, 8 stycznia 2007 r.). Co oznacza oczywiście, że tylko młodzi
uprawiają sporty…
Mit starzenia się świata
Tymczasem Francja liczy obecnie więcej niepełnoletnich (ok. 14 mln) niż osób, które
przekroczyły 65. rok życia (ok. 11 mln). Liczba młodych (30% ludności ma mniej niż 25
lat) jest też trzykrotnie wyższa od liczby ludzi starszych (9% ma ponad 75 lat) [2]. A zatem
w dającej się przewidzieć perspektywie ci, którzy mają ponad 60 lub 65 lat, nie mogą się
stać większością! W 2060 r., gdy za sprawą pokolenia baby boomu ich liczba tymczasowo
wzrośnie do maksimum, społeczeństwo jako całość podzieli się na trzy części: odsetek tych,
którzy będą mieć poniżej 30 lat, osób w przedziale od 30 do 60 lat i liczących powyżej 60
lat [3] stanie się równy. A zatem Francja jutra nie zmieni się ani w hospicjum, ani w żłobek.
Stanie się krajem, w którym osoby w każdym wieku będą w równym stopniu
reprezentowane.
Oczywiście w umysłach ludzi głęboko tkwi fałszywa i wyidealizowana wizja
młodego społeczeństwa. Taka była Francja XIX w., naznaczona przez bardzo szczególny
kontekst geopolityczny: młodzi Francuzi, postrzegani przede wszystkim jako robotnicy
i żołnierze, mieli za wszelką cenę pokonać pod względem liczebności młodych Niemców.
„Straszliwą klęskę 1940 r., bardziej nawet moralną niż materialną, należałoby częściowo
złożyć na karb owej przerażającej sklerozy [starzejącego się społeczeństwa – przyp. red.]" –
pisali Alfred Sauvy i Robert Debré [4].
Nie zapominajmy jednak, że społeczeństwo (Francja z tego okresu, podobnie jak
niektóre współczesne kraje afrykańskie) jest młode wówczas, gdy duża liczba dzieci umiera,
zanim osiągnie dorosłość, i gdy dorośli żyją krótko, czyli w większości nie wkraczają
w starość. Obecnie, ogólnie rzecz ujmując, jesteśmy zdrowsi i żyjemy dłużej. W rezultacie
moment wchodzenia w starość odsuwa się w czasie. Przez całe stulecia wiek 60–65 lat był
postrzegany jako swoisty „początek starości" [5]. Teraz, jak pokazują prace Patrice
Bourdelais, jeśli wziąć pod uwagę zdrowie, oczekiwaną dalszą długość życia, aktywność
itp., dopiero w wieku 75–80 lat [6] przypominamy 60-latków z lat 50. XX w.
Starość starości nierówna
Istnieją oczywiście duże różnice między poszczególnymi osobami: starość nie
dopada nas wszystkich nagle w tym samym momencie, podobnie jak nie stajemy się nagle
dorośli w tym samym wieku. Moment wejścia w starość różni się również w zależności od
kategorii społeczno-zawodowej. O ile oczekiwana długość dalszego życia w chwili narodzin
jest taka sama dla wszystkich, o tyle w przypadku 35-latków wynosi ona 41 lat dla
pracownika fizycznego i 47 dla pracownika umysłowego [7]. Różnica ta zwiększa się
dodatkowo, jeżeli przyjrzymy się oczekiwanej długości życia bez niepełnosprawności,
i wynosi wówczas odpowiednio 32 i 40 lat. Innymi słowy, w przypadku niektórych osób,
zwłaszcza zaś pracowników fizycznych, mamy do czynienia z „podwójną męką" (…):
więcej lat niepełnosprawności w ramach krótszego życia" [8]. Choć nie jesteśmy już jak ci
starcy, o których śpiewał Jacques Brel, „wyniszczeni w wieku 15 lat", udziałem wielu wciąż
staje się przedwczesne starzenie się: prawie 30% mężczyzn umiera przed 65. rokiem życia.
Praca konserwuje… tych, których nie zabiła.
Kwestia momentu wejścia w starość nie jest jedynie wymysłem demografów
i gerontologów. Wpływa bowiem na zmianę postrzegania każdego z osobna i społeczeństwa
jako całości. W XVI w. Montaigne mówił o starości w odniesieniu od 30-latków.
W XVII w. granicę tę wyznacza się już raczej na 40 lat. W 1950 r. starość staje się faktem
po przekroczeniu 60 lat (co dotyczy 16% społeczeństwa). W 2000 r. jest to już ponad 65 lat
(16% społeczeństwa), a w 2060 r. – ponad 75 lat (również 16% społeczeństwa). A zatem
starzenie się w sensie demograficznym, czyli odsetek osób starszych w społeczeństwie,
wcale nie przypomina tsunami! Co potwierdza zmiana mediany wieku [9], która z obecnych
40 lat przesunie się w 2060 r. na 45.
Na naszych oczach rzeczywiście dokonuje się pewna rewolucja demograficzna,
polegająca na silnym przyroście liczby osób mających ponad 60 lat. Ale nie oznacza to
bynajmniej, że tak samo rośnie liczba osób starszych – ani że starość trwa dłużej niż kiedyś.
Choroby, których nie znano
Jeszcze do XIX
w.
większość ludzi umierała nie tylko młodo, lecz także szybko –
niewiele było chorób chronicznych, trwale upośledzających. Obecnie jest ich bardzo dużo:
rak, cukrzyca, choroby neurologiczne, w tym alzheimer i jemu podobne… Oczywiście
z niektórymi z nich można żyć całkiem długo. Co więcej, pewne choroby związane ze
środowiskiem, warunkami pracy i trybem życia objawiają się późno, czasem nawet po kilku
dekadach.
Liczba osób w każdym wieku, które żyją z chorobami chronicznymi
i upośledzającymi, w sytuacji niepełnosprawności i całkowitej zależności od innych,
poszybowała w górę i będzie rosnąć w kolejnych dekadach. Na 65 mln mieszkańców
Francji ok. 7 mln cierpi na jakąś chorobę przewlekłą, a 1,3 mln jest pozbawionych pełnej
autonomii i otrzymuje różnego rodzaju zasiłki (przewiduje się, że w 2060 r. będzie to już
2,4 mln). Musimy się zatem zastanowić, w jaki sposób społeczeństwo powinno dbać o ich
zdrowie oraz jaką pomoc im zagwarantować – i to niezależnie od tego, ile mieliby lat.
Wbrew powszechnym sądom sytuacje tego typu stają się udziałem nie tylko starszych –
i nie wszyscy starsi są zależni od innych. Dość powiedzieć, że jedynie 17% ludzi w wieku
powyżej 75 lat pobiera zasiłek dla osób, które potrzebują pomocy osoby trzeciej
w codziennym życiu (APA, Allocation personnalisée d’autonomie).
Nie wszyscy starsi są chorzy, ale ponieważ chorujemy coraz później, często
podświadomie łączymy starość i chorobę. Warto np. wiedzieć, że w XVIII-wiecznej Francji,
w której odsetek śmiertelności dzieci był najwyższy (jedno na dwoje umierało przed 5.
urodzinami) i w której żyło bardzo niewielu „starców", ci ostatni byli postrzegani jako
osoby wyjątkowe: pokonali wszak choroby, wywinęli się śmierci. Obecnie większość
zgonów następuje w późnym wieku, co wywołuje jeszcze silniejsze skojarzenie starości ze
śmiercią. Tendencja do wypierania istnienia śmierci, obserwowana w naszej kulturze,
prowadzi zatem do ignorowania istnienia osób wiekowych. Za bardzo nam o przypominają
o śmiertelności…
Emeryci jeszcze nie starzy
Kolejne zjawisko wynikające ze zmiany oczekiwanej długości życia bez
niepełnosprawności to fakt, że wydłuża się czas między końcem aktywności zawodowej
a początkiem starości. Do utraty samodzielności dochodzi z reguły dopiero pod koniec
życia. Osoby, które umierają w wieku 85 czy 90 lat, nie przeżywają przecież swojej starości
od ukończenia 60 lat – przynajmniej nie w sensie biologicznym. A w sensie społecznym?
Minister Michčle Delaunay nie ma żadnych wątpliwości: „Najwyższy czas, by moje
pokolenie zmierzyło się z faktem, że starość będzie trwała 30 lat, a nawet dłużej" (wywiad
dla
Le Monde
). Trudno oprzeć się wrażeniu, że owo nieporozumienie jest celowo
podtrzymywane jako wygodne dla polityków – pozwala łatwo uzasadnić niektóre decyzje.
Jak bowiem mawiał Pierre Bourdieu, wiek jest „daną biologiczną społecznie
manipulowaną i podlegającą manipulacji" [10]. Stwierdzenie to nabiera szczególnej mocy
w przypadku granicy 60 lat. Gdy stawką jest skrócenie wieku emerytalnego, zapomina się
o tym, że niektóre zawody należą do wyjątkowo wyniszczających – i kładzie się nacisk na
fakt, że w tym wieku „jest się jeszcze młodym". Gdy jednak chodzi o wykluczenie
z pewnych programów pomocowych osób zmagających się z niepełnosprawnością i utratą
pełnej autonomii, w wieku 60 lat stają się one „osobami starszymi", a ich
niepełnosprawność przekształca się oficjalnie w „zależność od innych". 60-latkowie są więc
klasyfikowani jako młodzi lub starzy zależnie od tego, co chce się z nich zrobić: czynne
zawodowo jednostki przynoszące zyski czy mniej kosztownych niepełnosprawnych.
Zdaniem Pierre’a Bourdieu, „to, że mówi się o młodych jako o pewnej odrębnej
jednostce społecznej – ukonstytuowanej grupie mającej wspólne interesy, i łączenie tych
interesów z biologicznie określonym wiekiem jest już ewidentną manipulacją". Manipulacją
jest również przypisanie blisko miliona osób do jakże nieprecyzyjnej kategorii „osób
starszych". Kogo bowiem mamy na myśli? 60-latków? Tych, którzy przekroczyli 80 lat?
Osoby czynne zawodowo czy emerytów? 70-letnie dzieci, a może tylko ich 95-letnich
rodziców? W prawdziwym życiu więcej wspólnego mają ze sobą dwaj paryscy adwokaci,
25-letni i 70-letni, niż ten pierwszy i jego równolatek wychowany na wsi, pracujący na roli.
Badania naukowe okazują się tutaj praktycznie bezużyteczne. W niektórych z nich
osoby w wieku „ponad" zwyczajnie nie są brane pod uwagę, czego dowodzi kilka wielkich
projektów zrealizowanych w ostatnich latach, dotyczących choćby seksualności, zdrowia
czy bezpieczeństwa. W ankiecie „Ramy życia i bezpieczeństwo", zrealizowanej przez
francuski urząd statystyczny (Institut national de la statistique et des études économiques,
INSEE, 2006–2007), pojawiają się jedynie pytania skierowane do osób przed
sześćdziesiątką. Opiniami tych, którzy nie osiągnęli siedemdziesiątki, interesuje się
„Kontekst seksualności we Francji" – badanie przeprowadzone przez Narodowy Instytut
Zdrowia i Badań Medycznych oraz Narodowy Instytut Badań Demograficznych (Institut
national de la santé et de la recherche médicale, INSERM i Institut national des études
démographiques, INED, 2007). Nie dysponujemy też żadnymi wiarygodnymi danymi
dotyczącymi przemocy wobec starszych kobiet – ostatnia ankieta tego typu, autorstwa
INSEE, ograniczała się bowiem do osób w wieku poniżej 60 lat [11].
Wszyscy do jednego worka
Co ciekawe, przedziały wiekowe rozszerzają się w miarę przybywania lat. Ci, którzy
mają „ponad…", są wrzucani do kategorii tak obszernej, że aż bezsensownej. Od wieku 18–
24 (przedział 6-letni), przez 40–49 (już 9 lat), przechodzi się często do… „ponad 60 lub 65
lat", a przecież między osobami w tej kategorii może być 30 lat różnicy i mogą one należeć
do różnych pokoleń. Przy takich założeniach czy w dzień, czy w nocy wszystkie koty będą
szare, a każda starsza osoba stanie się zgryźliwym tetrykiem…
Gdy wykreuje się już ową sztuczną jedność, bez trudu można przypisać wszystkim
podlegającym jej osobom charakterystykę, styl życia itp. właściwe tylko niektórym z nich.
Ta forma dyskryminacji ze względu na wiek posługuje się zresztą zabiegami i procederami
typowymi dla rasizmu czy seksizmu: „obcy", „kobiety", „starsi" to etykiety, które rodzą
mocno stereotypowe wyobrażenia.
W polityce panuje banalne przekonanie, że osoby w podeszłym wieku nie lubią
zmian, są reakcjonistami. Sztucznym ujednoliceniem posłużyli się komentatorzy podczas
wyborów prezydenckich w 2012 r. Skupili się bowiem na tym, że 41% osób w wieku
powyżej 65 lat zagłosowało na Nicolasa Sarkozy’ego (Unia na rzecz Ruchu Ludowego,
UMP), i niemal zapomnieli o 30% głosów tej grupy na François Hollande’a (Partia
Socjalistyczna). Praktycznie nie wspominano też o tym, że ta „kategoria wiekowa" oddała
najmniej głosów na skrajną prawicę. Mówiąc zaś o 54% emerytów, którzy oddali głos na
Sarkozy’ego w drugiej turze, z reguły pomijano pozostałe 46%!
Dochodzi w ten sposób do pewnej pomyłki w odróżnianiu tego, co ma związek
z wiekiem, któremu przypisuje się określoną charakterystykę – „starzy głosują na prawicę,
ponieważ są starzy" – od tego, co jest wynikiem przynależności pokoleniowej: wyborcy
głosujący regularnie na prawicę jako osoby starsze również będą na nią głosować, a ci,
którzy opowiadali się za lewicą, nadal to robią. I tak osoby, które obecnie mają ok. 60 lat,
a więc w latach 70. XX w. miały lat 20, w pierwszej turze głosowały na François Hollande’a
lub Jean-Luca Mélenchona (Front Lewicy) częściej niż wyborcy w wieku 25–34 lat czy 35–
49 lat. Rzetelne prace badawcze dowodzą zresztą, że przynależność pokoleniowa i aspekty
społeczno-gospodarcze rzeczywiście odgrywają istotną rolę w podejmowaniu decyzji
politycznych, podczas gdy wpływ wieku jest raczej natury wyobrażeniowej [12].
Koniec życia obywatelskiego?
Nie przeszkadza to bynajmniej niektórym dziennikarzom i naukowcom nie tylko
sięgać po owe stereotypy, lecz także wyciągać z nich wnioski co najmniej zaskakujące. Yves
Michaud, dyrektor Université de tous les savoirs, stwierdza np., że „należy zastanowić się
nad wprowadzeniem końca życia obywatelskiego. Prędzej czy później trzeba będzie
rozważyć kwestię ustania praw i obowiązków obywatelskich w pewnym wieku. Niech
ludzie głosują między 16. a 80. rokiem życia. Po przekroczeniu 80 lat – koniec" [13].
Wezwanie do demontażu demokracji pobrzmiewa jeszcze radykalniej u Martina Hirscha:
„Trzeba przywrócić głosowanie ograniczone cenzusem wieku i przyznać dwa głosy młodym
przy jednym dla starych. Trzeba dać ludziom tyle głosów, ile lat jeszcze pożyją zgodnie
z oczekiwaną długością życia. (...) Ktoś, kto ma przed sobą 40 lat, powinien mieć 40
głosów, a ktoś, kogo czeka już tylko 5 lat, powinien mieć tylko 5 głosów [14]".
W rozważaniach o dochodach i trybie życia osób w podeszłym wieku odnajdujemy tę
samą tendencję do ujednolicania. Emerytów, których przedstawia się często jako
zamożnych i uprzywilejowanych, oskarża się o okradanie młodych. A przecież tych
najbogatszych, występujących w reklamach samochodów i luksusowych zegarków, jest
tylko garstka. Średnia emerytura oscyluje wokół 1,2 tys. euro miesięcznie dla mężczyzn
i nieco poniżej 900 euro w przypadku kobiet.
Oczywiście: skala ubóstwa zmniejsza się nieustannie od lat 60. XX w. W 1970 r.
wskaźnik ubóstwa wśród osób mających powyżej 65 lat wynosił 35% (w stosunku do 17%
w całym społeczeństwie), obecnie jest to już ok. 10% (w całym społeczeństwie – 14%).
Problem ubóstwa dotyka tych, którzy przekroczyli 60 lat, w mniejszym stopniu niż tych,
którzy nie mają jeszcze 30 lat. Ale tu także należy zachować ostrożność: osoby w wieku
powyżej 75 lat zmagają się z problemem ubóstwa częściej niż wszystkie przedziały
wiekowe między 30. a 65. rokiem życia [15]. Dodajmy też, że skutki ubóstwa, izolacji
społecznej i bezradności wobec przeciwności życiowych nakładają się na siebie i prowadzą
do powstawania prawdziwie dramatycznych sytuacji. Dość przypomnieć, że w 2011 r. aż
1/3 osób zmarłych wskutek samobójstwa miała powyżej 65 lat.
Dyskurs o „zamożnych emerytach" służy tak naprawdę wyłącznie sprowadzeniu
kwestii podziałów społecznych do poziomu prostego konfliktu między starymi (bogatymi)
a młodymi (biednymi), ukryciu pogłębiających się nierówności w ramach poszczególnych
grup pokoleniowych oraz kumulacji skutków seksizmu i dyskryminacji ze względu na wiek
(samotne kobiety, biedne i często w podeszłym wieku).
Bieda nie ma wieku
Tymczasem bardzo często młodzi i starsi są pierwszymi ofiarami tych samych
zjawisk. Wystarczy spojrzeć na zatrudnienie: pod pretekstem braku doświadczenia
u najmłodszych i nienadążania za zmianami w przypadku najstarszych tworzy się „idealny
wiek do zatrudnienia" – to przedział 25–45 lat. Przypomnijmy, że średni czas figurowania
na listach urzędów pracy w przypadku osób powyżej 50. roku życia podwaja się
w porównaniu z innymi poszukującymi pracy [16].
Zasada ta jest również prawdziwa, jeżeli wziąć pod uwagę niepewność sytuacji
życiowej. Nikt nie zaprzecza, że jest ona udziałem wielu młodych, jednak w kontekście
starości wzrosła gwałtownie po kolejnych reformach emerytalnych. Na trudności, z którymi
od dwóch dekad zmagają się osoby po pięćdziesiątce, składają się społeczna izolacja,
ubóstwo i niepełnosprawność. Wszystko wskazuje na to, że ubodzy starcy znani z Francji
lat 70. XX w. pojawią się ponownie we Francji lat 30. i 40. XXI w. [17]
Podczas gdy bogaci nie przejmują się swoim wiekiem, ci mniej zamożni skupiają się
na kwestiach pokoleniowych, zapominając o roli władz i znaczeniu klas społecznych. Ale
czy rzeczywiście nie ma nic oprócz młodości, nad której losem trzeba ubolewać, i winnej
wszystkiemu starości?
Obciąć koszty razem z ludźmi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl